Grimms Notes – odcinek 3

Ostatni… pardon, trzeci odcinek o tyle odchodzi od schematu, że rozgrywa się w przeszłości i jest dwuczłonowy (znaczy, spodziewam się, że za tydzień konkluzja). Zawsze to na plus. Przeszłość jest konkretnie Exa, a ma miejsce w zonie Kopciuszka, z którą chłopak zaprzyjaźnił się jeszcze w dzieciństwie. Kilka lat obserwowania, jak Ex dorasta, pozwala stwierdzić, że ci z pustymi Księgami losu naprawdę mają przechlapane (plotki, szyderstwa, nawet własna rodzina, konkretnie wujostwo, chce się go pozbyć, nie wiedząc, jak sobie z nim „radzić”. W ich księgach pewnie też tego nie było). Losu Kopciuszka chyba nie trzeba opisywać, leci klasycznie, tyle że dziewczyna jest świadoma, co ją czeka w szesnastej wiośnie życia, aczkolwiek w obliczu szarej rzeczywistości trudno jej w to uwierzyć. Ale wspiera ją na duchu Ex, sam sobie przypisawszy rolę obrońcy i pomocnika w jej historii, co obejmuje pogawędki, jabłka, a nawet dynię na powóz.

 

 

I pewnie wszystko by się dobrze skończyło, gdyby nie znany nam już Chaos Teller, również zły w całkowicie klasyczny sposób, ale przynajmniej jego działania wnoszą jakiś powiew emocji w zaduch starych baśni. Ghe, kogo ja oszukuję. Za to Łajdaków było wyjątkowo dużo i to jest prawdziwy plus. Ex stawia im czoło w lesie, gdzie drzewo przywala Reinę, a że pierwsze, o czym ją informuje, to naturalnie fakt, iż ma pustą Księgę, księżniczka wręcza mu zakładkę, udziela instrukcji „połączenia” (konkretnie z duszą herosa z legendy), i dalej leci już samo. Po wymianie informacji – Ex dowiaduje się o istnieniu zon i siejącego chaos Opowiadacza – biegną na zamek, do którego zmierza zarówno przemieniony wróżkowo-chrzestnym sposobem Kopciuszek, jak i falanga Łajdaków, czyli przemienionych przez Lokiego mieszkańców miasta. Cdn.

 

No cóż. Mnie się ta bajka nie podoba – w sensie, nie angażuje mnie i nudzi, a chwilami drażni infantylnością – ale zastanawiam się, czy gdybym miała tak ze 25 lat mniej, nie stanowiłaby jednak miłego patrzydła. No, może ze 30 mniej. Nie chce mi się wyzłośliwiać nad dziurami logicznymi i wiecznym powtarzaniem informacji, bo nie, ale to drzewo, spod którego Reina wychodzi bez szwanku, to już jednak była przesada, i to widoczna na oko, bez konieczności myślenia… Niemniej (uwaga, silę się na obiektywność), wizualnie jest na ogół całkiem nieźle, kolorowo i przyjemnie, coś się czasami rusza w tle, praca komputerów nie wali po oczach, zbliżenia są całkiem ładne, choć ledwo plan się trochę oddali, postaci robią się płaskie i uproszczone; zdarzają się też drobne deformacje w ruchu, ale nic dramatycznego. Oszczędności poszły tym razem w las, bo walka rozgrywała się w nocy, ale była. Było też kilka naprawdę ładnych kadrów. Pod tym względem nie widzę więc w sumie powodów do przesadnego narzekania.

Problem leży po prostu w założeniach fabularnych, konstrukcji świata, schematyczności – co z tego, że każda bajka jest „łamana” przez siły chaosu, bynajmniej nie porażające przy tym oryginalnością, jeśli dobrzy wszystko przywrócą do porządku, i to za każdym razem w ten sam sposób? Jeśli komuś to nie przeszkadza tak jak mi, może będzie zainteresowany seansem, np. historią powstania drużyny, o ile twórcy ją nam zaserwują, ewentualnie jakimś głównym wątkiem, który zapewne ma szansę gdzieś tam się przewinąć. Tyle że łatwo zgadnąć, o czym będzie… Hej, chyba znacznie ciekawiej byłoby w to jednak grać.

Leave a comment for: "Grimms Notes – odcinek 3"