Isekai Quartet – odcinek 1

W domu Kazumy i jego towarzyszek z drużyny pojawia się tajemniczy przycisk. O podobnych znaleziskach donoszą podwładni Ainza z Grobowca Nazarick. W obu przypadkach (mniej lub bardziej niezamierzone) wciśnięcie guziczka sprawia, że cała ekipa przenosi się… do szkoły w świecie podejrzanie przypominającym nasz? Na miejscu zastają Tanyę i jej kolegów z armii, zaś niebawem do właśnie formowanej klasy dołącza Subaru z czwórką swoich ślicznotek. Co to będzie, co to będzie?

Pomysł wyjściowy wydaje się obiecujący – wziąć głównych bohaterów KonoSuby, Overlorda, Youjo Senki oraz Re:Zero, zamieszać, potrząsnąć i czekać na efekty (komediowe). Te cztery tytuły różni bardzo wiele, od klimatu po realia świata, ale łączy ważna cecha – główny bohater w każdym przypadku pochodzi z „naszego” świata, co daje jakieś szanse na porozumienie i znalezienie wspólnego języka. Problem polega na tym, że pierwszy odcinek poprzestaje na serii przewidywalnych reakcji: podwładni Ainza są gotowi wszystko niszczyć, ale słuchają swojego pana; drużyna Kazumy sieje chaos, Tanya wykrzywia się maniakalnie, a Subaru liczy na chwilę świętego spokoju. Poza pobieżnym zaprezentowaniem wszystkich dramatis personae nie wydarza się na razie nic i to w sposób, który uznałabym za nie najlepszy prognostyk dla reszty serii.

Grafika jest uproszczona, a animacja absolutnie szczątkowa, ale tego należało się spodziewać. Nie spodziewałam się natomiast, że seiyuu będą brzmieć tak niemrawo. Odnosiłam wrażenie, że pracują na pół gwizdka, nieco znudzeni taką chałturą, zamiast szarżować komediowo dla podkreślenia niezwykłej sytuacji, w jakiej znaleźli się odgrywani przez nich bohaterowie. Poczekamy-zobaczymy, co z tego wyniknie, jednak na razie mogę stanowczo stwierdzić, że oczekiwałam czegoś jeśli nie lepszego, to w każdym razie bardziej zwariowanego.

Leave a comment for: "Isekai Quartet – odcinek 1"