Kimetsu no Yaiba – odcinek 1

Tanjirou mieszka wraz z mamą i piątką rodzeństwa w środku lasu. Ponieważ jego ojciec nie żyje, to na nim spoczywa obowiązek zapewnienia rodzinie bytu, dlatego też chłopak codziennie chodzi do wioski, by sprzedać węgiel. Mieszkańcy lubią go i darzą zaufaniem, często więc proszą go o pomoc. Nie inaczej jest tym razem, przez co Tanjirou dopiero pod wieczór wyrusza do domu. Po drodze zatrzymuje go jeden z mieszkańców i proponuje nocleg. Ponieważ straszy pan jest stanowczy, bohater przystaje na propozycję. Podczas kolacji gospodarz przypomina Tanjirou starą legendę o demonach zamieszkujących las i napadających na ludzi, gdy zapadnie zmrok. Szybko okazuje się, że legendy mówią prawdę – w nocy cała rodzina Tanjirou zostaje wymordowana w niezwykle okrutny sposób. Jedyną ocalałą osobą jest jego siostra, Nezuko, ale wkrótce wychodzi na jaw, że dziewczyna zmieniła się w demona. Mimo to Tanjirou postanawia ją ocalić…

Pierwszy odcinek Kimetsu no Yaiba odrobinę zaskoczył mnie mrocznością i wyjątkowo minorowym nastrojem. Mimo to seria zapowiada się ciekawie – w czołówce, w pierwszym odcinku zaprezentowanej na końcu, widzimy całe stado postaci, które mają szansę ożywić widowisko. Nie znaczy to, że główny bohater jest do niczego, choć na razie fabuła zmusza go głównie do użalania się (zupełnie słusznie) nad okrutnym losem. Warto jednak przy tym wspomnieć, że Tanjirou nie siedzi bezczynnie, ale działa – chaotycznie i chwilami bezcelowo, jednak trudno mieć za złe dzieciakowi z lasu, że nie bardzo wie, jak się zachować. Na razie trudno powiedzieć coś więcej o Nezuko, która nie straciła ludzkich odruchów, ale w pierwszym odcinku jej rola ogranicza się do warczenia i rzucania się na ludzi. Oprócz tej dwójki poznajemy też młodego łowcę demonów, który z sobie tylko znanego powodu oszczędza dziewczynę i podpowiada Tanjirou, gdzie powinien się udać. Łowca sprawia wrażenie smarkatego, ale naturalnie bije od niego powaga i zajedwabistość.

No shounen, proszę Państwa – klasyczny i efektowny, acz w wersji bardziej na serio. Grafika jest dopieszczona, a projekty postaci ładne, różnorodne i dopracowane, ale to w końcu ufotable. Bardzo pozytywnie wspominam też ścieżkę dźwiękową, chętnie wykorzystującą tradycyjne japońskie instrumenty (świat przedstawiony stylizowany jest na Japonię), pełną niepokojących i wibrujących utworów, które doskonale kreują nastrój poszczególnych scen. Na razie z chęcią sięgnę po kolejny odcinek, bo solidnych przygodówek nigdy dość.

Leave a comment for: "Kimetsu no Yaiba – odcinek 1"