Kimetsu no Yaiba – odcinek 3

Daję tej serii olbrzymi kredyt zaufania, ale po trzecim odcinku czuję, że chyba nie spełni moich niezbyt wygórowanych oczekiwań. Był on zwyczajnie nudny, bo ktoś uznał, że dwadzieścia minut encyklopedycznego wykładu w formie wewnętrznego monologu bohatera to świetny pomysł, żeby wyjaśnić, dlaczego i w jaki sposób trenuje… Nigdy nie byłam fanką mordowania kotków poprzez próby tłumaczenia, jak działają supermoce w anime, a niestety w trzecim odcinku Kimetsu no Yaiba twórcy urządzili prawdziwą kocią masakrę. W sensie, po cholerę mi to wiedzieć, zwłaszcza jeżeli nie ma to najmniejszego sensu – wystarczyło pokazać, że bohater dzięki bieganiu po górach zmienia się w nadczłowieka… Byłby to nie pierwszy i nie ostatni raz. Inna sprawa, że przez cały odcinek biegał po lesie z mieczem i gadał sam do siebie. Dopiero pod koniec COŚ zaczęło się dziać, ale niestety szybko ucichło.

Może seria odzyska formę, kiedy na scenie pojawią się nowe postaci, będące kontrastem dla jęczącego Tanjirou (serio, mógłby już przestać). Zresztą anime w ogóle wyjdzie na dobre, kiedy zaczną dominować dialogi, bo na razie krucho z tym. Urokodaki pojawia się i znika, wygłaszając pojedyncze sentencje (nie liczę pompatycznego wstępu), ale niestety brak mu wdzięku i charyzmy Clinta Eastwooda, a siostra głównego bohatera chwilowo zapadła w śpiączkę i nawet nie warczy. Cóż, jakiś postęp jest, w końcu minęły prawie dwa lata od wydarzeń z pierwszego odcinka – bohater ma dłuższe włosy i nauczył się machać mieczem, a to zawsze coś. Owszem, wyzłośliwiam się, ale chwilowo seria na to zasłużyła. Po ciekawym pierwszym odcinku i niezłym drugim napięcie całkowicie siadło i nie dzieje się nic godnego uwagi. Żarty przez większość czasu są żałosne i zupełnie nie spełniają swojej roli.

Całość ratuje solidna oprawa graficzna i piękna muzyka. Nie skreślam Kimetsu no Yaiba, bo tkwi w nim spory potencjał, ale patrząc na kolejne odcinki i głównego bohatera, nie sądzę, żeby wyszło poza przeciętną przygodówkę. Istotny jest fakt, że na razie nie zauważyłam żadnych wad, które całkowicie dyskwalifikowałaby tę serię – po prostu obawiam się, że twórcy dość wiernie trzymają się oryginału, który niekoniecznie dobrze współgra z medium, jakim jest anime. Tempo wydarzeń jest zbyt wolne, a tłumaczenia zbyt łopatologiczne i często zbędne. Ta seria pilnie potrzebuje „mięska”, bo czym jest przygodówka bez przygód i pojedynków?

Leave a comment for: "Kimetsu no Yaiba – odcinek 3"