RobiHachi – odcinek 3

Robby i Hachi, zdeterminowani, by opuścić Układ Słoneczny, zostają zmuszeni do kolejnego międzylądowania – tym razem na Plutonie. Jak się okazuje, sprowadzili ich tam miejscowy szef biura promocji wraz ze swoją córką, którzy zobaczyli, jak zbawienny wpływ na marketing turystyczny Marsa miała dwójka wędrowców. Jak łatwo zgadnąć, chcieliby powtórzyć ten cud na Plutonie – przypominającym biegun polarny, reklamowanym przez dwójkę maskotek z odzysku i głęboko oburzonym zredukowaniem do statusu planetoidy.

Porady (tym razem głównie Robby’ego) są zaskakująco zdroworozsądkowe i prowadzą do stworzenia planu, który – o dziwo – ma jakieś szanse zadziałać. Problem polega jednak na tym, że Pluton już wcześniej zaangażował agencję reklamową, która obiecała złote góry (oraz muzeum pewnego pana na M, którego galaktyczny ekspres odwiedzał w swoim czasie Plutona), opchnęła ww. maskotki, a teraz w osobach dwóch przedstawicieli pojawia się, by sprzedać dodatkowy gadżet marketingowy, czyli maskotkę w formie kilkunastometrowego mecha. Jak łatwo zgadnąć, państwu przedstawicielom nie w smak, że na ich terenie panoszą się jacyś amatorzy, co może oznaczać tylko jedno: konfrontację wielkich robotów w stylu, jaki nieprędko zapomnę. Dawno nie groziło mi w trakcie seansu tak gwałtowne zejście na zakwik.

Panowie wyruszają w dalszą podróż, w której zamierzam im towarzyszyć – RobiHachi to seria pełna staroświeckiego wdzięku, zaś zapowiedź odcinka potwierdza, że zamierza się trzymać kanonów retro science-fiction. Takiego pełnego Obcych w najróżniejszych kształtach i kolorach, biuściastych dziewcząt w obcisłych strojach i prawdziwych mężczyzn w czerwonych statkach kosmicznych. Oraz pana Yanga, z uporem godnym porzuconej femme fatale ścigającego Robby’ego.

Jeszcze się zobaczymy, gwiezdny kowboju…

Leave a comment for: "RobiHachi – odcinek 3"