Sarazanmai – odcinek 2

Przez pierwszych kilka minut wydawało mi się, że seria litościwie zwolniła. Pozory, jedynie pozory… „Spowolnienie” objawiło się tym, że można by to chwilowo pomylić z komedią obyczajową o elementach fantastycznych to tu, to tam. Książę kapp Keppi oferuje protagonistom życzenie do spełnienia jako nagrodę za ubicie zombi-kappy. Zostaje ono natychmiast zmarnowane na przywołanie monstrualnej rolki sushi. Absurd jest kontynuowany następującym dalej pościgiem po mieście za uciekającym kotem, którego bohaterowie gonią na kolejce górskiej przebrani za pszczoły, w tym Kazuki jako pszczoła-idolka, Enta i Toi jako pszczoły-shinobi oraz Keppi jako gejsza-pszczoła na szczudłach (jak widać, tego, co się tutaj dzieje, nie sposób zgrabnie oddać słowami).

Jako próba osiągnięcia racjonalnych celów nie ma to sensu, ale logika tej serii objawia się na dość abstrakcyjnym poziomie, więc trudno z tego robić zarzut. Kończy się to wszystko pojedynkiem z kolejnym zombi-kappą, zaś bohaterowie dowiadują się, że dostanie następnych życzeń takie proste już nie będzie, a zdążyli nabrać na nie dużej ochoty…

Coś tam z tego wszystkiego ogólnie jednak wynika. Na razie wybebeszane są relacje między Kazukim a jego młodszym bratem Harukawą, w których jest ewidentnie coś głęboko nie tak – potajemne przebieranie się za idolkę i kradzież kotów dla ukochanego braciszka średnio pasuje do schematu zdrowych relacji rodzinnych. O Toim dowiadujemy się, że na spółkę ze starszym bratem angażuje się w zorganizowaną przestępczość (wygląda to na yakuzę). Na tle reszty tego szaleństwa bohaterowie podchodzą do tego faktu spokojnie, sam zresztą podejrzewam, że to zmyłka, a prawdziwa natura problemu z Toim będzie znacznie bardziej pokręcona.

Pojawia się też na dłuższą chwilę para antagonistów. Niewiele da się zrozumieć z tej sceny z policjantami tańczącymi na tle ogromnej maszynerii, pod koniec swoją drogą wybitnie sensualnie, i tworzącymi w ten sposób kolejnego zombi-kappę, ale widać, że jak na serię o gimnazjalistach, dawka aluzji seksualnych, jakie się tu pojawiają, jest zaiste końska. Słowo-klucz „pragnienia” pojawia się na okrągło, choć na razie u obu utłuczonych zombi-kapp chodziło po prostu o fetysze. Protagoniści wydają się bardziej spętani relacjami osobistymi niż seksualnymi, ale stawiam, że jakoś się to wszystko jeszcze skomplikuje, a ostatnia scena odcinka mnie w tym utwierdza…

Protagoniści mają więc swoje utajone pragnienia, a Keppi, spełniając życzenia, oferuje metodę ich zaspokojenia. Jaki ma interes Keppi w tym wszystkim, a jaki para antagonistów, nie mam pojęcia. Na razie Keppi wydaje się bardziej agentem chaosu niż oni, nie wiadomo więc nawet, komu kibicować. Znając wcześniejsze serie Ikuhary, może to być faktycznie subtelna kwestia.

Leave a comment for: "Sarazanmai – odcinek 2"