Bem – odcinek 1

Sonia Summers, młoda, ambitna i nasiąknięta idealizmem policjantka w wyniku konfliktu z przełożonymi zostaje przeniesiona z centrum na obrzeża metropolii. Można powiedzieć, że to praktycznie koniec jej kariery, ale kobieta wierzy w to, co robi, i nawet bolesna degradacja nie jest w stanie zachwiać jej przekonaniami. Dlatego kiedy tylko widzi napadniętą staruszkę, rzuca się jej na pomoc – w trakcie pościgu za przestępcą o mały włos nie wpada pod samochód, zaś z opresji ratuje ją tajemniczy mężczyzna, odznaczający się wyjątkową szybkością. Ale zanim Sonia ma okazję podziękować wybawcy, ten znika. Znajduje się za to złodziej, tyle że martwy… Cóż, obrzeża w niczym nie przypominają nowoczesnego centrum – to siedlisko patologii i zbrodni, chociaż mieszkańcy nie wydają się tym zbytnio przejmować, przywykli do takiego rytmu życia. Niestety w zaułkach czai się coś gorszego niż mafia czy złodzieje – demony żądne ludzkiej krwi. Tajemniczy mężczyzna także do nich należy, ale zamiast mordować ludzi, pomaga im, wspólnie z dwójką innych podobnych mu istot – Belo i Belą. Liczą oni na to, że dzięki dobrym uczynkom staną się ludźmi.

Tymczasem na trop wodnego demona wpada Sonia, zniesmaczona łapówkarstwem i przymykaniem oczu na ludzką krzywdę. Szybko jednak przekonuje się, że w starciu z podobną istotą nie ma najmniejszych szans. Z niebezpieczeństwa znowu ratuje ją Bem, ale zaskoczona i przerażona jego prawdziwą formą, zamiast podziękować wybawcy, próbuje go zabić…

Po pierwsze, Bem ma najlepszy opening w sezonie letnim i prawdopodobnie najlepszą, a na pewno najbardziej wyróżniającą się ścieżkę dźwiękową. Seria łączy elementy kryminału w starym stylu z horrorem i muszę przyznać, że wychodzi jej to całkiem zgrabnie, nawet jeśli całość trąci „potworem tygodnia”. Inna sprawa, że wyraźnie daje się tu wyczuć leciwy pierwowzór – anime ma klimat charakterystyczny dla serii sprzed kilkunastu lat, co akurat uważam za zaletę. Niestety na razie niewiele da się napisać o bohaterach, którzy zostali zaledwie przedstawieni widzowi. Mimo to z chęcią sięgnę po kolejny odcinek, żeby zobaczyć jak się rozwiną.

Chyba największą wadą Bem jest grafika – projekty postaci są bardzo krzywe i chwilami pokraczne. Widoki miasta nie rzucają na kolana, ale też mogło być dużo gorzej. Na pewno całość ratuje fakt, że większość akcji ma miejsce w nocy, a twórcy nieźle wykorzystują oświetlenie i ruchy kamery. Całkiem w porządku wypadają też efekty komputerowe, zgrabnie wkomponowane w tradycyjny rysunek. Mam wrażenie, że problem leży w niechlujności rysowników, którym albo się niespecjalnie chce, albo brak im umiejętności. Cóż, z pewnością seria nie pretenduje do miana hitu, ale zdecydowanie warto rzucić na nią okiem, zwłaszcza jeśli ma się słabość do staroci.

Leave a comment for: "Bem – odcinek 1"