Ahiru no Sora – odcinek 2

Nie będzie wielkim zaskoczeniem, kiedy napiszę, że Sora wygrywa pojedynek – co ważne, robi to w naprawdę efektownym stylu. Niestety jego upór i poświęcenie nie porywają kolegów, którzy nadal uważają, że koszykówka to strata czasu. Wszyscy, oprócz Momoharu. Młodszy brat Chiakiego wyraźnie bije się z myślami, zresztą chłopak jako jedyny (oprócz Madoki) potraktował serio wyzwanie Sory i przez cały mecz grał na serio, nie uciekając się do fauli i nieczystych zagrań. Jego umiejętności i znajomość reguł od razu zwróciły uwagę Sory, bohater (zupełnie słusznie) jest przekonany, że bracia Hanazono grali kiedyś w kosza i ma nadzieję, że uda mu się namówić ich na powrót do dyscypliny. Cóż, Chiaki wydaje się niewzruszony, ale Momoharu tęskni za dyscypliną, której poświęcił wiele lat życia, i zapewne wkrótce się ugnie. Tymczasem pozycja protagonisty w drużynie nie uległa diametralnej zmianie, przez większość czasu jest traktowany jak popychadło, ale przynajmniej „swoje” popychadło. Dlatego zamiast spędzać czas na boisku, na przykład pucuje pokój klubowy…

Nihil novi sub sole chciałoby się powiedzieć. Powoli odhaczamy sportówkowe schematy, oczekując na zebranie się drużyny, a ponieważ manga należy do długich, zapewne jeszcze trochę to potrwa. Gdzieś na odległym planie majaczy konflikt między lokalnymi licealnymi gangami, który z dużym prawdopodobieństwem przeniesie się na koszykarski parkiet. Sora na razie nie wychodzi poza klasycznego protagonistę z dobrym serduszkiem i takimiż chęciami. Dużo ciekawiej wypadają bracia Hanazono, czyli chuligani z zasadami, zyskujący z każdą kolejną minutą anime. Chociaż wyglądają wyjątkowo dorośle, po ich zachowaniu widać, że w sumie straszna z nich dzieciarnia. Nadal podtrzymuję stwierdzenie, że jedyną rozsądną osobą w tym towarzystwie pozostaje Madoka.

Niestety widać już pewien niepokojący trend – drugi odcinek był nieco przegadany i jestem prawie pewna, że to celowe zagranie twórców, żeby oszczędzić trochę na grafice. Sam rysunek trzyma poziom, jest nawet nieco lepiej niż w pierwszym odcinku, ale animacja to inna bajka. Twórcy unikają dłuższych dynamicznych scen, a podczas gry często stosują zbliżenia i ograniczają ruch do minimum. Nie wróży to dobrze na przyszłość. Inna sprawa, że seria zapowiada się na przyjemny „zapychacz”, takie sympatyczne „patrzydełko” sportowe z całym mnóstwem uroczych, chociaż niezbyt skomplikowanych postaci. Jedyne, co może jej poważnie zaszkodzić, to zmora większość sportówek, czyli rozwleczenie kolejnych rozgrywek, ale wydaje mi się, że zanim do tego dojdziemy, minie jeszcze trochę czasu.

Leave a comment for: "Ahiru no Sora – odcinek 2"