Assassins Pride – odcinek 2

Poprzedni odcinek był dość skąpy pod względem fanserwisu, więc twórcy chyba musieli odreagować i zacząć obecny kompletnie zbędną sceną…

Otóż Kufa sprawdza, czy aktywacja mocy nie wyrządziła żadnych szkód w organizmie dziewoi. W trakcie procesu zawstydzona Melida oburza się, że Kufa nie widzi w niej kobiety (i słusznie!). On oczywiście zaprzecza, a jego obojętność ma wynikać z treningu w braku okazywania uczuć. Cóż, jaki sens ma też przeprowadzanie badania w ręczniku, kiedy Melida chwilę później zakłada koszulkę nocną, która na pewno wykonana jest z cieńszego materiału? Okazuje się również, że obudzona mana jest klasy samuraja, a nie paladyna. Nie wiadomo skąd i jaka jest różnica, ale musi to pozostać w tajemnicy – ród Angel dysponuje genetycznie klasą paladyna. Bohaterka ma też nie pokazywać mocy w szkole aż do momentu turnieju, który nastąpi za tydzień.

Pamiętacie odważnie ubraną panią, którą Kufa spotkał w poprzednim odcinku? Widzimy ją znowu, a jej tożsamość to Rosetti Pricket, elitarna członkini Crest Legion. Została zatrudniona jako prywatna nauczycielka Elise Angel. Kufa, mimo szczerych chęci Rosetti, nie ma jednak zamiaru nawiązywać z nią zażyłych relacji.

Nie czas jednak rozczulać się nad przekomarzaniami Kufy oraz Rosetti. Zaczyna się turniej, którego stawką jest akceptacja Melidy przez jej ojca! Dziewoja, mimo oficjalnego braku many, znajduje drużynę i stawia czoła Nervie oraz jej kompankom! Przyjemnie nie jest, gdyż arystokratki z każdym słowem okazują pogardę przeciwniczkom.

Aktywacja many przez Melidę wprawia wszystkich w osłupienie. Co więcej, rusza ona z szarżą na Nervę, która zostaje zaskoczona i niemal od razu pokonana. Po kilku, dość słabo dramatycznych zwrotach akcji, zbyt pewna siebie arystokratka ulega głównej bohaterce. Nie może się z tym faktem pogodzić, ale wynik pojedynku jest oczywisty. Tygodniowy trening, którego nikt nie widział, przyniósł efekty które zaskoczyły nawet samego Kufę.

Całość z trybun obserwuje Felgus Angel, głowa rodu i osoba, której decyzja może pozbawić życia Kufę i Melidę. Po zakończonym pojedynku, w dość nieprzyjemny sposób rozmawia z córką, jednak jego słowa o konieczności wykazania się w turnieju międzyszkolnym dają nadzieję na dłuższe życie obydwojga.

W kolejnym pojedynku, pełnię mocy pokazuje Elise, która bez problemu rozprawia się z konkurentkami. Taki obrót wydarzeń nikogo jednak nie dziwi, jako że uznawana jest ona za najsilniejszą dziewczynę w szkole. Na sam koniec przedstawiono jeszcze jakiegoś antagonistę, który nie wiadomo jak odkrywa, że Melidy na pewno nie posiada klasy paladyna.

Drugi odcinek Assassins Pride wprowadził kilka nieco ciekawszych wydarzeń i elementów. Nieco świeżości wniosła też scena komediowa słownej utarczki między Kufą a Rosetti. Niestety, dalej mamy tu główne problemy, które trapią serię od początku. Zachowanie postaci nie ma absolutnie żadnego sensu. Dotyczy to nie tylko bohatera, ale także Nervy, która po zapewne długich prześladowaniach Melidy, zawstydzona po pojedynku podbiega do niej i oddaje książkę, którą bez pozwolenia zabrała jej kilka dni wcześniej. To nie jest zmiana zachowania, która następuje w tak krótkim czasie. Nie oczekujcie też widowiskowych pojedynków, mimo że nieco lepsze niż treningowe starcia z poprzedniego odcinka, to dalej wypadają słabo i nie ma co oczekiwać zapierających dech w piersiach i zachwycających wizualnie pojedynków. Tytuł jak na razie wywołuje mieszane odczucia, niestety z przewagą tych gorszych. Cóż, zobaczymy co wydarzy się za tydzień, chociaż moje oczekiwania spadły już niemal do zera.

Leave a comment for: "Assassins Pride – odcinek 2"