Azur Lane – odcinek 2

Rozpoczyna się wielkie sprzątanie po ataku Akagi i Kagi na bazę Azur Lane. Akcja przeprowadzona z zaskoczenia zbiera żniwo, ale w każdym razie nie krwawe.

Szczerze mówiąc, to nie przypominam sobie, aby bitwa z pierwszego odcinka była aż tak dramatyczna i spowodowała aż takie straty, ale cóż, magia kina. Teraz dzielne kurczaczki ściągają wraki, a także na wędkę wyławiają pływające do góry plecami dziewoje. Spokojnie, ofiar żywych nie stwierdzono.

Mimo tak ogromnych strat humory dopisują. Illustrious oraz Prince of Wales oceniają szkody i organizują szybkie naprawy, a Laffey w swoim stylu zasypia gdzie popadnie i pociąga z butelki colę. Przygotowano też coś dla widzów: fanserwisu tym razem nie szczędzono. Jedynie Enterprise nie może znaleźć dla siebie miejsca, ciągle wypatrując wroga z niepokojem wynikającym z braku możliwości przeprowadzenia pełnych napraw.

Różne są sposoby naprawy okrętów – można je zaciągnąć do stoczni i spawać, położyć w szpitalu, czy też wylizać rany i uzupełnić siły wcinając dango. W Azur Lane wszelkie metody się sprawdzają, a wybór zależy od upodobań każdej ze stron… Przy okazji poznajemy też pierwszy okręt należący do floty Iron Blood – Prinz Eugena. Już na pierwszy rzut oka widać, że to charakterna i nieco sadystyczna postać. Na dodatek dostaje zadanie od Kagi – znaleźć i zaatakować pozostałe jednostki Azur Lane, które w momencie ataku na bazę były w pełnym morzu.

Do konfrontacji dochodzi bardzo szybko, a z sił Azur Lane jedynie lotniskowiec Hornet unika furii wroga. Shoukaku oraz Zuikaku bez większych problemów rozprawiają się z resztą, która chwilę przed morską potyczką była pełna bojowych nastrojów.

Na pomoc siostrom i sojuszniczkom przybywają Enterpraise wraz z Cleveland, jednak najsilniejszemu z okrętów daleko do pokazania pełnych możliwości. Uszkodzenia z poprzedniego odcinka (których ja sobie nie przypominam) sprawiają, że Zuikaku jest bliska unicestwienia wroga.

W pewnym momencie Laffey postanawia wziąć ciężar walki na siebie, tylko po to, aby za chwilę zrezygnować ze względu na senność. Na szczęście z odsieczą przybywają nowe siły Royal Navy (wraz z samą królową!), którym w następnym odcinku zapewne uda się pokonać wroga…

Powiedzmy sobie szczerze – na próżno szukać tu sensu. Czy jednak to wada? Otóż nie! Sprowadzenie do absurdu każdego, nawet najmniejszego aspektu świata przedstawionego sprawia, że nie da się brać Azur Lane na serio. Nie wiem, czy to zamierzony efekt, ale akcja jest mieszanką komedii, widowiskowych pojedynków i postaci o rozmaitych charakterach, że gęba uśmiecha się od ucha do ucha przez cały odcinek. Brak tu jakiejkolwiek wpadki w postaci zbędnego dramatu, który by zgrzytał w tej rozrywkowej machinie. Pozostaje jedynie usiąść i cieszyć się tą cudownie niezobowiązującą rozrywką, a następnego odcinka wprost nie mogę się doczekać.

Leave a comment for: "Azur Lane – odcinek 2"