Azur Lane – odcinek 3

Nie chwal dnia przed zachodem słońca, mówi słynne przysłowie. Podobnie jest z Azur Lane – pochwaliłem je chyba zbyt mocno po dwóch poprzednich odcinkach.

Enterprise ma dużo szczęścia – atak Zuikaku zostaje udaremniony przez Belfast, która przybyła na pomoc wraz z kilkoma innymi okrętami Royal Navy. Taka sytuacja zmusza wrogów do odwrotu, a sama Enterprise traci przytomność i budzi się następnego dnia w swoim pokoju. Miała też sen o Yorktown, którą widzimy w szpitalnym łóżku.

Wraz z Royal Navy przybywa okręt naprawczy Vestal. Widząc stan, do jakiego doprowadziła się Enterprise, nie szczędzi jej gorzkich słów. W międzyczasie Queen Elizabeth z najważniejszymi towarzyszkami prowadzi debatę, jaką strategię obrać względem najsilniejszego z okrętów, jednak jej zachowanie uniemożliwia normalną współpracę. Rola obserwatora przypada Belfast.

Po trudnym okresie przychodzi czas na chwilę relaksu. Cała zgraja okrętów wybiera się więc na plażę, aby cieszyć się słońce, morzem, piłką siatkową i ucieczką przed rekinem…

Unicorn, która została uratowana w pierwszym odcinku dzięki interwencji Enterprise, postanawia jej podziękować. Podczas pogawędki lekki lotniskowiec próbuje przekonać większą siostrę, że morze jest piękne, a za pomoc należy się odwdzięczyć.

Nagle następuje załamanie pogody. W trakcie ucieczki przed deszczem Azur Lane odbierają sygnał SOS z morza. Kilka okrętów rusza na ratunek, jednakże sztorm nie ułatwia zadania.

Po pewnym czasie natykają się na wraki Seiren, wśród których Enterprise odnajduje dwa okręty Dragon Empire. W trakcie wyjaśniania sytuacji flota zostaje nagle zaatakowana przez jeden nadal sprawny okręt Seiren. As Eagle Union postanawia odciągnąć uwagę przeciwnika, a z opałów znowu wyciąga ją nadpływająca Belfast.

Trzeci odcinek Azur Lane odchodzi niestety od formuły lekkiej, niestresującej akcji pozbawionej zbędnych emocji. Niestety, tym razem mamy do czynienia z ciężkawym, melancholijnym nastrojem, który zdecydowanie nie pasuje do tej serii. Nieco lepiej wypadają wydarzenia plażowe, które wprowadziły nutkę komedii, jednakże to był jedynie moment w zestawieniu z przytłaczającą większością odcinka. No i na litość boską, uczynić obiektami fanserwisu okręty pokroju Hammann czy Unicorn, kiedy w serii pojawiła się już Belfast, to jak zwinąć ze sklepu wyrób czekoladopodobny zamiast prawdziwej czekolady. Może niektórzy lubią, ale większego sensu to nie ma.

Azur Lane zapowiada się na mieszankę lepszych i gorszych odcinków, jednakże warto kontynuować seans ze względu na te pierwsze. Potrafi dostarczyć naprawdę świetnej rozrywki, a jeśli proporcje zostaną utrzymane, to słabsze momenty nie powinny wpłynąć negatywnie na obraz całości.

Leave a comment for: "Azur Lane – odcinek 3"