Niosąc dalszą pomoc dla wioski Elm naukowiec Ringo wyprodukowuje z zakupionych materiałów aluminiowe (sic!) szpadle, żeby łatwiej było pracować. Natomiast Tsukasa, widząc padający śnieg i pranie w zimnej wodzie wpada na genialny pomysł, który ułatwi życie mieszkańcom.
Przenosimy się do miasta – tam Jaccoi w końcu przechodzi konfrontacje z Masato, bolesną dla niego, ponieważ ludzie, których oszukiwał, mówią mu otwarcie, że nie będą mu nic sprzedawać. Kończy się imperium Neutscheland, jednak nie tak do końca, bowiem Masato planuje połączyć z nim siły – powód jest prozaiczny, sami nie będą w stanie utrzymać tylu pracowników. W międzyczasie okazuje się, że mała Rooko jest zbiegłą niewolnicą i zostaje odnaleziona przez handlarzy – oczywiście zostaje też wykupiona przez Masato, ale dopiero gdy udowadnia, że tego chce.
Tymczasem w wiosce Elm… Może jednak już wypunktuję, bo się dużo tego robi. A więc:
- Tsukasa dowiaduje się, że istnieje tu magia, a jedyny mag jest na dworze miejscowego Lorda Findolfa;
- żeby podróżować należny mieć pozwolenie od tegoż Lorda, który jest wielką szują;
- w państwie nie ma żadnych religii, bo doktryna mówi, iż nie ma nic ponad Imperium Freyjegard – czyli że żadni bogowie nie istnieją;
- zostaje zbudowane gorące źródło, w którym następnie się pluska Tsukasa z trzema cycatymi paniami i jedną niecycatą;
- bohaterowie ratują grupę łowców, których napada potwór – Władca Lasu, Aoi ubija zarazę, a Keine (lekarka) w warunkach wybitnie polowych (na kocyku) operuje wielonarządowe uszkodzenia wewnętrzne, spaja połamane żebra i robi masaż na otwartym sercu przy pomocy magicznie pojawiających się w powietrzu skalpeli, nożyczek, rękawiczek i tlenu;
- w międzyczasie wraca Masato z ekipą i szybko musi stawić czoła kapitanowi Gwardii Królewskiej Srebrnemu Rycerzowi Inzagi o wyglądzie obleśnym, który oskarża ich o zdradę i pali wioskę;
- aha, i porywa elfkę.
Hak niewiary, który ledwo trzymał pod ciężarem stworzonych postaci, pękł z wielkim hukiem w momencie, gdy „lekarka” na oko stwierdziła, co jest delikwentowi i zaczęła błyskawiczną operację, trwającą tyle, co walka samurajki z potworem. Nawet nie wspominam już o widokach w baseniku z gorącą wodą, bo fanserwis must be. Całość fabuły i zachowania/pomysły bohaterów są tak koszmarnie nierzeczywiste, a jednocześnie tak koszmarnie nudne, sztywne i przewidywalne, że nie ratują tego nawet ładne widoczki i ładne postacie. Stereotypowe, ale ładne. Nie wiem, co będzie z nimi dalej i wyjątkowo nie interesuje mnie to – dla mnie pas, nie mam cierpliwości patrzeć się na lejącą wodę, przynajmniej nie co tydzień. Może, gdy wyjdzie całość, żeby zobaczyć, czy wrócą do domu, ale na razie Choyoyu idzie w odstawkę.