Hoshiai no Sora – odcinek 1

Szkolny żeński klub soft tenisa ma za sobą ogromny sukces – mistrzostwo kraju. Za to klub męski nie ma się czym pochwalić, ponieważ nie wygrał żadnego meczu od czterech lat. Decyzją przewodniczącej samorządu drużyna zostanie rozwiązana, jeśli w turnieju letnim nie uda jej się odnieść choćby jednego zwycięstwa. Kapitan zespołu, Touma Shinjou, jako jedyny dorównujący poziomem przedstawicielkom płci przeciwnej, postanawia zwerbować do drużyny swojego przyjaciela z dzieciństwa, Makiego Katsuragiego, który właśnie przeniósł się do miejscowej szkoły. W domu chłopaka się nie przelewa, więc godzi się pod warunkiem, że Touma będzie mu płacił za udział w klubowych aktywnościach.

Na tym właściwie mógłbym skończyć opisywanie fabuły, gdyby seria do zaoferowania miała jedynie wątek sportowy. Po pierwszym odcinku jednak bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że sport, w tym przypadku soft tenis, będzie jedynie pretekstem do opowieści o dojrzewaniu, podobnie jak w Ping Pongu Masaakiego Yuasy. Hoshiai no Sora jawi się bardziej jako okruchy życia z elementami dramatu niż typowa seria sportowa.

Choć na razie zostało to jedynie zarysowane, obaj protagoniści mają problemy w domu. Touma z jakiegoś powodu nie jest dobrze postrzegany przez matkę, która otwarcie żałuje, że nie jest on swoim starszym bratem. Maki natomiast całe dnie spędza sam, po szkole zajmując się domem, by wyręczyć ciężko pracującą rodzicielkę. Pod koniec odcinka pojawia się jego ojciec, przed którym ewidentnie ta dwójka próbuje uciec – nie bez powodu zresztą, bowiem mężczyzna ma wyraźne skłonności do przemocy.

Wniosek po pierwszych dwudziestu minutach z tą serią mam prosty – jest ambitnie. Nie powinno to nikogo dziwić, gdy spojrzeć na nazwisko reżysera, Kazukiego Akane, znanego przede wszystkim jako twórca Noein czy reżysera fenomenalnie zanimowanej telewizyjnej odsłony Tetsuwan Birdy. Przy Hoshiai no Sora odpowiada on również za scenariusz, jest więc to historia, którą z jakiegoś powodu jako artysta chce opowiedzieć. Dla mnie to wystarczający powód, by czekać, aż to wszystko się rozwinie.

Od pierwszego zwiastuna, przyglądając się ruchom postaci, miałem nieustanne skojarzenia z Tsuritamą. Jak się okazuje, nie pomyliłem się, ponieważ reżyserem animacji jest Yuuichi Takahashi , który tę samą rolę pełnił w serii Kenjiego Nakamury, współpracując z nim później także przy Gatchaman CROWDS.

Postaci w Hoshiai no Sora poruszają się naprawdę płynnie, co oczywiście najlepiej widać w krótkim meczu na początku odcinka. Ekipa produkcyjna poświęciła sporą uwagę tej kwestii, studiując ruchy prawdziwych zawodników, co pokazywał pierwszy teaser serii, wypuszczony jeszcze w sierpniu zeszłego roku. W spokojniejszych scenach natomiast animatorzy skupili się przede wszystkim na mimice i mowie ciała, co nadaje bohaterom tak potrzebnego charakteru.

Największe wrażenie jednak, jeśli chodzi o aspekty wizualne, zrobiły na mnie fantastyczne tła i świetny scenorys. Były momenty, w których czułem, jakbym oglądał produkcję o skali raczej kinowej niż telewizyjnej, głównie za sprawą genialnie przemyślanych kadrów.

Potencjał na dobrą serię okruchową jest naprawdę ogromny. Realizacja jest świetna, a postaci napisane realistycznie. Boję się jedynie, sugerując się jedną sceną z udziałem matki Toumy, że w pewnym momencie moje wrażenie o bohaterach może się zmienić, a całość pójdzie raczej w stronę odrobinę przedramatyzowanych serii ze scenariuszem Mari Okady niż zupełnie przyziemnych opowieści obyczajowych. Mam jednak ogromną nadzieję, że moje obawy okażą się bezpodstawne.

Leave a comment for: "Hoshiai no Sora – odcinek 1"