Keishichou Tokumu Bu Tokushu Kyouakuhan Taisaku Shitsu Dai Nana Ka: Tokunana – odcinek 1

Cóż, próbowałam w tyle głowy liczyć podczas seansu głupotki i schematy scenariusza, ale szczerze mówiąc, zbyt dobrze się bawiłam, co jest zasługą postaci, a zwłaszcza jednej z nich. I nie jest to główny bohater. Tenże, Seiji Nanatsuki, jest świeżo upieczonym oficerem policji, który mając akurat wolne, zaplątuje się jako zakładnik w napad na bank. Przeprowadza go trójka napastników, a celem jest wielki diament. Seiji, nie mając broni ani doświadczenia, nie bardzo może coś przedsięwziąć, zwłaszcza że koło niego, jak się okazuje, siedzi inny policjant, też po służbie, i skutecznie hamuje jego szlachetne zapędy.

Wycofując się ze zdobyczą, bandyci biorą ze sobą trójkę zakładników, w tym dwóch dyrektorów i panienkę – na co Seiji oferuje siebie zamiast niej, a w efekcie w stanie nieprzytomnym dołącza do grupki umykającej opancerzonym wozem wojskowym. Kiedy dochodzi do siebie, okazuje się, że ów kolega po fachu, niejaki Ichinose, wetknął mu w ucho komunikator i teraz, prowadząc pościg, poleca zająć czymś uwagę porywaczy (gambit otwierający Seijiego – czapki z głów). Podczas kiedy siły sprawiedliwości (trzeba wspomnieć, że nieco podejrzane, a na pewno nietypowe) rozważają kolejne warianty zatrzymania uciekinierów, co jeden, to lepszy, w wozie dochodzi do szamotaniny i Seiji opuszcza go w nieplanowany sposób, jakimś cudem jednak bez żadnych szkód na ciele czy umyśle.

Szkody ponosi za to most, który wysadza za pomocą dronów blond lolitka, określająca się ninją, pojazd bandytów, który rozbraja celnym strzałem jednooki snajper wielkolud, wreszcie maska kierowcy wozu i magazynek jego pistoletu (już po wystrzeleniu!), poszatkowane kataną przez czarnowłosą piękność o zabójczym uśmiechu i nieludzkiej szybkości. Są to, oczywiście, współpracownicy Ichinose i zdaje się, że żadne z nich nie jest człowiekiem. Jakoś o tym dotąd nie wspomniałam, ale jesteśmy albowiem w świecie, w którym pośród ludzi żyją w zgodzie elfy, krasnoludy (w tym przypadku raczej przerośnięte, co jest fajnym konceptem) i wampiry. Wreszcie karząca ręka sprawiedliwości (czyli prawy sierpowy Seijiego) dosięga jednego z porwanych dyrektorów, którego godne Sherlocka Holmesa rozumowanie Ichinose plus bezsporny dowód wykazało winnym współudziału w napadzie. Wcześniej wygłosił on (dyrektor znaczy) krótką i lekko szaloną tyradę o jakichś onych, zwących się Dziewiątką, którzy chcą odzyskać władzę nad światem czy coś w tym stylu, więc wrogów też już mamy nazwanych. A świeżak Seiji zgodnie z najlepszymi kanonami gatunku trafia oczywiście do owej podejrzanej Specjalnej Siódemki, cieszącej się nie najlepszą sławą policyjnej jednostki pełnej oryginałów, z szefem włącznie. A że jest w nim samym coś specjalnego, nikomu chyba nie muszę mówić…


Jak wspominałam, jest się do czego przyczepić, jeśli chodzi o logikę (koronnym przykładem są konwersacje Seijiego z Ichinose najpierw w banku, potem w wozie porywaczy) czy pisanie scenariusza na skróty (choćby wnioskowanie Ichionose o dyrektorze), byle zdążyć z ekspozycją do dwudziestej minuty. Z kolei absolutnie nie zamierzam się czepiać wykorzystanych schematów – no dobra, całe to zawiązanie to jeden wielki schemat (od zapowiedzi nie mogę się pozbyć choćby skojarzeń z niedawnym Mayonaka no Occult Koumuin, a opening robił chyba ten sam człowiek), ale co z tego, skoro przy sprawnej realizacji i dobrze napisanych dialogach nadal żre? A dialogi i ujawniające się w nich kontrasty między charakterami postaci naprawdę mnie ubawiły. Seijiemu przy całej wrodzonej szlachetności i młodzieńczej naiwności zdarza się też coś celnie skomentować, ale miejsce w moim sercu od pierwszej sceny zajął flegmatyczny Shiori Ichinose, ze swoim ambiwalentnym podejściem do rzeczywistości i wszelkich zasad oraz, nie ukrywajmy, mrocznym wyglądem i grzesznym głosem Kenjirou Tsudy… Ach, jak dobrze, że zostanie partnerem głównego bohatera…!

Ekhem. O czym to ja… o wyglądzie postaci, taaak… No, wyglądają. Dobrze znaczy się, charakternie. Osobiście chwalę sobie bardzo przewagę męskiej obsady, ale i wampirzyca z mieczem powinna szybko zdobyć fanów. Ruszają się też nieźle, choć w paru momentach oddalone sylwetki wydały mi się nieco nieforemne, a ujęcia „od-nóg-strony” mogliby trochę skrócić, albo coś. Co ważne, komputery robiły dobrą robotę, tylko drony dość mocno się odcinały od tła. Bardzo podoba mi się stonowana kolorystyka. Udźwiękowienie jest naprawdę w porządku i dobrze pasuje do serii akcji, zarówno czołówka i tyłówka, jak i podkłady w samym odcinku. Czekam na kolejny!

Leave a comment for: "Keishichou Tokumu Bu Tokushu Kyouakuhan Taisaku Shitsu Dai Nana Ka: Tokunana – odcinek 1"