Mairimashita! Iruma-kun – odcinek 3

Clara Valac to w świecie demonów znane dziwadło, panna wyjątkowo zajmująca i męcząca, z manią destrukcji i sporymi pokładami sadyzmu zakamuflowanymi jako potrzeba zabawy. Wszyscy uczniowie jej unikają, ale Irumie i Asmodeusowi nie udaje się uciec na czas, a główny bohater poproszony o pobawienie się razem w domowe morderstwo nie potrafi odmówić. I tak cała trójka (Asmodeus ze szczękościskiem, ale nie opuści Irumy) spędza wiele godzin, podczas których Clara wykańcza psychicznie i fizycznie bohaterów oraz widzów. Zabawa się przedłuża, minęło pięć minut odcinka, a ja miałam wrażenie, że połowa. Sceny, które miały być zabawne, zabawne nie są, raczej żenujące i nużące.

Okazuje się, że Clara ma przydatną zdolność – potrafi stworzyć wszystko to, co kiedykolwiek widziała, przez co niestety jest wykorzystywana przez innych uczniów, przychodzących do niej po różne fanty i traktujących ją przy tym protekcjonalnie. Wydaje się jej to nie przeszkadzać i z uśmiechem na ustach daje im to, czego sobie zażyczą, technicznie rzecz biorąc, przekupując demony, żeby w ogóle się z nią zadawały. Mimo że do jakiegoś stopnia jest naiwna, zdaje sobie sprawę, że jest wykorzystywana, godzi się jednak na to, ponieważ nie widzi innego sposobu, aby zatrzymać przy sobie innych. Zmienia się to, gdy po iluś zabawach z Irumą i Asmodeusem, ten pierwszy wykazuje szczerą chęć zabawy z nią (wytrzymałość to bohater ma już króla demonów, zabawa z Clarą to jakby stado pięcioletnich dzieciaków wisiało komuś na głowie i wrzaskiem domagało się zabawy, tu, teraz, cały czas).

Przy okazji dowiadujemy się kilku rzeczy o demonim świecie oraz demoniej szkole: nie istnieje tu pojęcie „przyjaciela”, rodzaj posiłków serwowanych w stołówce zależy od klasyfikacji do danego poziomu, a sama klasyfikacja oraz podział na klasy… jeszcze nie miały miejsca, mimo że bohater do szkoły chodzi już dobre kilka dni. Co przez ten czas robili ci wszyscy uczniowie (bo że Iruma bawił się z Clarą i Azzem, to wiemy) poza włóczeniem się po szkole? Ups. To chyba nieważne.

Trzeci odcinek sprawił, że do końca nie wiem, co myśleć o tym tytule. Czasami udaje mu się być zabawnym, czasami nie, potrafi zaskoczyć rozwojem wydarzeń, ale zasadniczo zbudowany jest na schematach. Postaci są sympatyczne, ale nie nadmiernie rozbudowane charakterologicznie, a fabuła prościutka, niewarta zastanawiania się nad jej logiką i podporządkowana humorowi. Koniec końców – jeśli ktoś potrzebuje czegoś lekkiego, wesołego, zbudowanego na gagach, to może spróbować Mairimashita! Iruma-kun. Ja będę oglądać dalej (acz głównie dla Naberiusa…).

Na marginesie: Iruma ma morderczy budzik – nie jestem pewna, czy bym taki chciała. Z jednej strony na pewno w ułamku sekundy byłabym obudzona i gotowa do mordowania, co oszczędziłoby mi czasu, który tracę rano na wielokrotne próby podniesienia się z łóżka, z drugiej mogłabym za którymś razem – czego zresztą boi się też sam Iruma – zejść na zawał.

Leave a comment for: "Mairimashita! Iruma-kun – odcinek 3"