Null Peta – odcinki 1-3

Różni ludzie w różny sposób radzą sobie z żałobą. Cóż, młodziutka Null pod tym względem z pewnością należy do grona oryginałów, bo zamiast opłakiwać starszą siostrę, Petę, dziewczynka zamyka się w przydomowym laboratorium, by stworzyć robota na podobieństwo drogiej jej sercu denatki. Tak powstaje Peta v. 2.0. – obiekt tak zaawansowany technicznie, że przekraczający nawet wyobrażenia twórczyni…

Jeśli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, czy anime to podejdzie w poważny sposób do tematu utraty bliskiej osoby, to już początek pierwszego odcinka bardzo szybko je rozwieje (nie, żeby seria nie próbowała poruszać poważniejszych tematów, gdy jej wygodnie. Ale o tym potem). Nie chcę czynić z tego faktu zarzutu wobec tej miniaturki, która najprawdopodobniej przejdzie raczej bez echa, aczkolwiek mam wrażenie, że można było wziąć na warsztat inny temat. Ale mniejsza o to, bo żeby jakkolwiek bawić się przy tej produkcji, to najpierw trzeba (podobnie jak twórcy) przestać przejmować się nie tylko sytuacją wyjściową, ale przede wszystkim założeniami świata przedstawionego, które z racjonalnego punktu widzenia nie mają najmniejszego sensu. Choć to w sumie komedia absurdu, więc być może „co i jak” nie powinno nikogo obchodzić, póki jest zabawnie… No właśnie. Dominuje tu humor sytuacyjny oparty na powtarzanych i prostych gagach, który pewnie znajdzie swoich amatorów, ale w jakiej ilości, trudno mi stwierdzić. Mnie rozśmieszyły może dwie lub trzy miniscenki, aczkolwiek to kwestia gustu.

Gorzej że przy takim oderwaniu od rzeczywistości anime próbuje zahaczać o motywy poważniejsze, co byłoby w porządku (choć nadal gryzłoby się niemiłosiernie z przyjętą przez serial konwencją), gdyby nie wnioski, do jakich można dojść przy jego oglądaniu. Wyobcowanie bardziej uzdolnionej jednostki w przeciętnym środowisku – niby schemat wałkowany wiele razy, ale przy takich założeniach fabuły prezentuje się dosyć niepokojąco. Po pierwsze: Null chodzi do podstawówki… Kiedyś miała starszą siostrę, ale tej się zmarło, więc została kompletnie sama. Obecności rodziców lub innych opiekunów nie stwierdzono. A potwierdzone jest, że akcja rozgrywa się w naszym świecie, więc brak interwencji/istnienia odpowiednich służb wybitnie mnie martwi. Po drugie: to dziecko to prawdziwy geniusz (w bardzo, ale to bardzo umownej pod względem technicznym rzeczywistości, ale zawsze) i nikt nie robi z tego żadnej tajemnicy, więc aż pokusiłby się człowiek/rząd/zła organizacja, by taki potencjał wykorzystać. Ale nie, dziewczynka nadal uczęszcza na zajęcia przeznaczone dla zwykłych dzieci… I w ogóle bym się tego nie czepiała, gdyby talent Null wykorzystać do żartów w jej szkolnych perypetiach (do których jeszcze nie dotarliśmy, co ciekawe…). Kłopot polega na tym, że z tej sytuacji stara się zrobić pierwszy poważny problem w tej serii w sytuacji, kiedy nijak nie da się go tak traktować z powodu porażającej niekonsekwencji twórców.

Czy powyższa tyrada miała jakikolwiek sens? Dobre pytanie, bo jak pisałam wcześniej, produkcja pewnie nie zyska jakiejś wyjątkowej popularności wśród widzów i w sumie jest tylko głupiutką komedyjką, więc po co w ogóle ja się tego czepiam? Powód jest banalny: spodziewałam się seansu krótkiego i średnio zabawnego lub po prostu nudnego (znowuż kwestia gustu), ale zupełnie nie spodziewałam się, że anime to zirytuje mnie do tego stopnia, że będę chciała swoje przemyślenia uzewnętrznić. Cóż, jak widać coś tej serii się udało. A w sumie szkoda, bo choć budżetu może nie ma pokaźnego, to dla oka jest całkiem przyjemna. Dla ucha zdecydowanie mniej…

Odrzutowa Peta…

Leave a comment for: "Null Peta – odcinki 1-3"