Val x Love – odcinek 1

Takuma Akutsu ze względu na swój wygląd budzi grozę w całej szkole. Uczniowie ze strachu wyskakują przez okna, nauczyciele schodzą mu z drogi, przechodnie na ulicy omijają go szerokim łukiem. Co gorsza, w telewizji ciągle pojawiają się materiały o atakach tajemniczych potworów, a wszyscy dookoła podejrzewają Takumę o bycie sprawcą.

Nic jednak bardziej mylnego! Mimo swojej aparycji, Takuma pragnie tylko chwili samotności, w której mógłby skupić się na nauce. Zgadnijcie jednak, czy ma taki luksus? Otóż nie! Wracając do mieszkania, zastaje tam cały harem niewiast, w tym trzy szkolne celebrytki, w których podkochują się niemal wszyscy uczniowie płci męskiej. Ten akurat chłopak nie jest takim obrotem spraw zachwycony, ale o co w tym wszystkim chodzi?

Wyjaśnienie przychodzi dość szybko. Podczas wspólnej wyprawy na zakupy Takuma oraz Natsuki (blond niewiasta) zostają zaatakowani przez stwora, który wyłonił się z dziury czasoprzestrzennej. Co robić, co robić?

Instrukcja zachowania w takiej sytuacji jest prosta, trzeba uciekać ściągnąć ubrania i zająć się grą wstępną zakończoną pocałunkiem! Chwilę później potwora już nie ma, ponieważ został zgnieciony przez tajemnicze moce bohaterki! Wszystko staje się już jasne i zrozumiałe – bóg Odyn przypisał Takumie niezwykłe zadanie zostania kochankiem dziewięciu walkirii, które zyskują siłę dzięki miłości…

Trudno mi się rozpisywać na temat postaci, bo na razie ich niemal nie poznaliśmy. Panienek jest całe stado, więc zapewne każda z nich dostanie swój czas w objęciach bohatera. Martwi mnie jednak, że kilka z nich wygląda na uczennice szkoły podstawowej. Skoro już przy kwestiach wizualnych jesteśmy, to Val x Love nie ma pod tym względem jednego oblicza. Na sam początek dostajemy świetnie wyglądający i animowany opening, przeciętnie wyglądające sceny ze szkolnego życia, a na sam koniec zamiast dynamicznej walki z potworem – krótką (acz przyzwoicie wykonaną) scenę transformacji walkirii i brak jakiejkolwiek animacji samego starcia… Ot, potwór sobie zniknął. Trudno wydać werdykt, ale wyglądało to wszystko, jakby kto z ekipy produkcyjnej w połowie odcinka zdał sobie sprawę, że mocy przerobowych jednak na wszystko nie wystarczy. Pod względem muzycznym jest nieźle, czołówka wypada przeciętnie, acz nie rani słuchu, zaś podkładowi muzycznemu udało się całkiem nieźle budować nastrój w najważniejszych scenach.

Nie wiem, czy z takich założeń fabularnych wyjdzie dobra seria telewizyjna, ale niewielkie zmiany na pewno pozwoliłyby zrobić niezłego hentaja. Z wydaniem wyroku muszę wstrzymać się aż do kolejnych odcinków, gdyż założenia są tak absurdalne, że odpowiednie podejście może obfitować niezamierzoną komedią wysokich lotów.

Leave a comment for: "Val x Love – odcinek 1"