ARP Backstage Pass – odcinek 3

Już na początku okazuje się, że pierwszy koncert Shinjego będzie pojedynkiem z Rebel Cross. Głosować będzie publiczność, więc muszą dobrze wypaść na scenie, prezentując nową piosenkę. Niestety mimo pewnej według nich wygranej, zwycięzcą pojedynku zostaje Shinji.

Rage nie może się pogodzić z tym, że mimo chodzenia do tej obrzydliwej szkoły dla obrzydliwych bogaczy, całkowitej zmiany stylu i muzyki, oraz tylu prób – przegrali. Daiya wspomina, że znali się od dziecka, ale nie rozumie, dlaczego Rage tak się buntuje. Po kolejnej awanturze o to, że nie stara się wystarczająco podczas prób, Rage oskarża Daiyę o to, że stracili ducha zespołu i gdzieś znika. Po długich poszukiwaniach, i podpowiedzi Shinjego i Matsumoto, Daiya odnajduje go w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, czyli na starej scenie.

 

Trzeci odcinek ma przybliżać widzowi dwóch członków zespołu, jednak robi to bardzo nieudolnie. Ja rozumiem, ideały buntownicze sprzedane dla komercyjnej papki wzbudzają irytację, ale kompletna niezdolność do porozumienia się pomiędzy bohaterami, którzy, jak twierdzi scenariusz, znają się od dziecka i są nierozłączni, jest absolutnie nie do przyjęcia. Tym bardziej, że jak się potem okazuje są zdolni do porozumienia się prawie bez słów. To w końcu o co chodzi? O efekt dramatyczny zapewne i o długi bieg z przemyśleniami Daiyi. Oraz o to, by widz usłyszał, jak się przez pięć minut kłócą wirtualni idole, udający, że robią dokument o sobie samych. Brrr…

   

Pod względem graficznym seria utrzymuje poziom, dalsze plany zatracają na szczegółowości, bliższe są w większości kadrowane od pasa w górę. Okazjonalnie zdarzają się wpadki w postaci krzywych twarzy i/lub profili, natomiast występy sceniczne, jak wspominałam poprzednio, składają się z tych samych powtarzalnych sekwencji CGI, co w pozostałych odcinkach.

ARP Backstage Pass nie porywa na razie ani bohaterami, ani fabułą (poza tym co to za fabuła, prawdziwi wirtualni idole kręcą anime o sobie?), piosenki stoją na przeciętnym poziomie. Co do choreografii natomiast, to bolesny jest fakt, że wygląda jak spod sztancy – taka sama jak w każdym wirtualnym występie, męskim czy żeńskim.

Szczerze mówiąc, nie wiem nawet, komu toto polecać, bo „duszy” w tym produkcie nie ma ni krztyny.

Leave a comment for: "ARP Backstage Pass – odcinek 3"