Eizouken ni wa Te o Dasu na! – odcinek 3

Przyszedł czas na remont budynku klubowego, ot, załatać kilka dziur w ścianach i dachu. Teoretycznie żmudne i nudne, ale nie dla naszych bohaterek, które cały proces urozmaicają wyobrażeniami na temat naprawy stacji kosmicznej. Jak widać, kreatywne podejście do tematu może sprawić, że nawet najgorsza robota staje się choć odrobinę interesująca.

No dobra, dziury załatane, ale co dalej? Klub powinien w końcu przecież zacząć działać. Aby uzyskać pieniądze potrzebne do jego rozwoju, dziewczyny muszą przygotować własny projekt, który następnie przedstawią samorządowi szkolnemu i nauczycielom. Zaczyna się więc proces produkcyjny i jednocześnie nadchodzi czas, by zdecydować, o czym będzie debiutancka animacja naszych bohaterek. Może by tak o dziewczynie walczącej z czołgiem… maczetą?! Tak, właśnie tak.

Asakusa i Mizusaki w naszym trio reprezentują część kreatywną, pełną pomysłów i marzeń. Zawsze jednak musi znaleźć się ktoś, kto będzie potrafił sprowadzić innych na ziemię – taką funkcję pełni Kanamori, która wciela się w rolę producenta, dbającego o nieco mniej przyjemną i bardziej przyziemną część finansową całego przedsięwzięcia. W tle przewija się także pan Fujimoto, lubiący z jakiegoś powodu swój stan mentalny opisywać ciężarem własnej brody. Lubię gościa.

Powtórzę się, ale naprawdę trudno mi się powstrzymać przed pochwaleniem po raz kolejny designu całego miasta. Każda lokacja, którą odwiedzają bohaterki, jest równie świetnie zaprojektowana, a moja gęba cieszy się za każdym razem, gdy kadry pozwalają na nieco szersze przyjrzenie się temu wszystkiemu. W tym tygodniu dużo było także fantastycznej animacji postaci, nie zabrakło oczywiście głupich min Midori, która tym razem dodatkowo jeszcze dużo skacze z miejsca na miejsce. Nieco nadpobudliwa z niej dziewczyna, ale w tym zdecydowanie tkwi jej urok.

Dużo tutaj naprawdę interesujących zabiegów reżyserskich. W pewnym momencie pokazane jest nagranie, coś na zasadzie making of, gdzie animator wymachuje kataną, próbując w ten sposób przeanalizować, jak w takim momencie porusza się ludzkie ciało, by następnie z odpowiednią precyzją przenieść to na papier. Sama scena jest już bardzo fajna, zgrabnie nawiązując do faktycznych produkcji tego typu, natomiast tym, co ją wyróżnia na tle reszty odcinka, jest stylizacja na nagranie z kasety VHS; coś podobnego twórcy zastosowali już w pierwszym odcinku przy okazji odtworzenia Conana Miyazakiego. Podróże do świata wyobraźni bohaterek też zresztą cechują się zupełnie innym stylem graficznym niż cała reszta, wyglądem przypominając bazgroły ze szkicownika. Kwintesencją tej idei jest sekwencja z końca odcinka animowana przez Norio Matsumoto i będąca wizualizacją pomysłów głównych bohaterek. Takie zabiegi budują wyjątkowość serii (vide retrospekcje w Kill la Kill) i  zawsze zapadają na długo w pamięć, przynajmniej w moim przypadku.

Eizouken skradł moje serce. To nie tylko dobra okruszkowa komedia, ale także seria, która pozwala spojrzeć na proces produkcji animacji z tej bardziej kreatywnej strony. Internet miał rację – faktycznie nie było chyba lepszej osoby do tej adaptacji niż Masaaki Yuasa. Z całego serca polecam przede wszystkim fanom sakugi, ale nie tylko. Wy, którzy nie do końca siedzicie w temacie, również dajcie tej serii szansę. Może podobnie jak Mirai Shounen Conan dla Midori, tak Eizouken dla was będzie bramą do świata japońskiej animacji.

Leave a comment for: "Eizouken ni wa Te o Dasu na! – odcinek 3"