Hatena Illusion – odcinek 1

Już otwierająca odcinek scena pokazuje, że państwo Hoshisato to nie tacy zwykli (niechby i bardzo sławni) artyści sceniczni! Po godzinach są bowiem tajemniczymi włamywaczami (tu należy użyć trudnego do przełożenia słówka kaitou) i wszystko wskazuje na to, że w ten proceder wciągają również nieletnie córki.

Na co dzień jednak cała rodzina mieszka w okazałej posiadłości, zaś starsza z ich latorośli, Kana, nie posiada się z radości, ponieważ ma do nich przyjechać Makoto. Kim jest Makoto? Dzieciakiem, którego Kana poznała wiele lat temu, gdy jej rodzice przebywali w innym mieście na gościnnych występach… Jak się jednak okazuje, panienka Hatena, bo takie przezwisko nosi Kana, kiepsko wypada pod względem spostrzegawczości, bowiem to, że Makoto ubiera się jak chłopiec i mówi jak chłopiec zupełnie nie stanowi dla niej wskazówki, że – być może – faktycznie jest chłopcem… Gdy ten straszny fakt wychodzi na jaw, dotknięta do żywego własnym gapiostwem Kana jest nieugięta i żąda, by młodzieniec natychmiast opuścił jej dom. Na szczęście to nie ona ma tutaj ostatnie słowo, a jej tata (mama jest tajemniczo nieobecna), który przyjmuje Makoto jako swojego ucznia, po czym niezwłocznie wyjeżdża. Zaś przedsiębiorcza pokojówka nie traci czasu i jak najszybciej wmanewrowuje protagonistę w rolę pomocnika starego kamerdynera. Na wypadek gdyby wydarzeń odcinka było mało, Kana i jej siostra, Yumemi, odkrywają, że należąca do Makoto różdżka jest dziełem ich mamy i postanawiają ją w związku z tym przywłaszczyć sobie.

Niestety, odcinek mnie nie porwał szczególnie. Pomysł podstawowy jest potwornie oklepany – powiewem świeżości byliby iluzjoniści, którzy NIE SĄ przy okazji kaitou. Równie oklepane są inne zagrania, od małego Makoto ratującego małą Hatenę przed psem po protagonistę pomagającego po drodze dziecku, a nieco później przypadkiem nakrywającego Kanę w kąpieli. Nadmiernie zainteresowana cudzymi sprawami pokojówka nie pomaga. Podobnie jak „to oczywiście iluzja i sztuczki technologiczne, ale żeby było wygodniej, będzie wyglądać i działać jak prawdziwa magia” (jeśli się okaże, że to jednak magia, tym gorzej). Makoto jest stosownie miły i nijaki, zaś Kana na razie głównie irytująca, nawet jak na tsundere, ponieważ sprawia wrażenie głupiej jak but i upartej jak osioł.

Obrazu może jeszcze nie nędzy i rozpaczy, ale zdecydowanie ogólnego ubóstwa dopełnia oprawa techniczna. Strasznie trudno łapało się zrzutki, ponieważ większość kadrów to źle upozowane postacie na sterylnie pustych tłach składających się głównie z wielkich, jednolitych plam koloru. Co więcej, chociaż zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie drobiazgi, rzuciła mi się w oczy jedna scena, kiedy głos seiyuu bardzo wyraźnie nie zgrywał się z postacią na ekranie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się cudów, ale oczekiwałam serii sympatycznej, zaś Hatena Illusion na razie jest po prostu sztywne i nijakie.

Leave a comment for: "Hatena Illusion – odcinek 1"