Magia Record: Mahou Shoujo Madoka☆Magica Gaiden – odcinek 1

Proszę państwa, panie i panowie: właśnie o to powróciła Madoka. Dokładnie dziewięć lat po premierze kultowej serii telewizyjnej i ponad pięć lat po premierze fenomenalnego filmu kinowego: Rebellion, zostaliśmy uraczeni przez studio Shaft spin-offem na podstawie gry mobilnej o wdzięcznym tytule Magia Record: Mahou Shoujo Madoka☆Magica Gaiden. Marki chyba nie muszę nikomu przedstawiać, a jeśli wśród czytelników tego tekstu znajdą się osoby, które jakimś cudem nie zetknęły się z nią, to odsyłam do obejrzenie dziecka Akiyukiego Shinbou i Gena Urobuchiego z początku poprzedniego dziesięciolecia, aby nadrobić brakującą wiedzę przed seansem.

Skoro krótki wstęp mamy już za sobą, przejdźmy do samego odcinka. Pierwsze minuty od razu przywodzą na myśl to, z czym może się kojarzyć Madoka: doskonale znany motyw muzyczny z klasycznej serii telewizyjnej, niepowtarzalna kreska Ume Aoki (sprawiająca wrażenie, jakby pierwotnie była rysowana dla formatu 4:3, lecz nieopatrznie została odtworzona w 16:9) i oczywiście klimatyczne mozaiki rodem z czołówki do Sayonara Zetsubou Sensei, zwane labiryntami wiedźm. Innymi słowy, twórcy od razu do nas krzyczą przez megafon: to jest ta Madoka, na którą przyszło wam tyle lat czekać. Cieszcie się i radujcie się! Jednego elementu tylko zabrakło: samej Madoki i innych bohaterek tak dobrze znanych z klasycznej serii. Niemniej nikt nie obiecywał, że je tutaj zobaczymy, więc nie będę na ten aspekt narzekać (przynajmniej na razie) i dam nowej ekipie szansę się wykazać. Pierwszymi jej reprezentantkami są Iroha – dobre i ciepłe dziewczę, o którym za wiele na tym etapie nie można powiedzieć, oraz chłodna Kuroe. Na razie nie stanowią one postaci z ciekawymi i rozbudowanymi osobowościami, dajmy się im jednak rozwinąć. Może z czasem pokażą trochę więcej swojej osobowości.

Po krótkim starciu na samym początku przychodzi spokojniejszy fragment odcinka mający zarysować założenia fabularne serii oraz przybliżyć same bohaterki. Oczywiście umila nam to mnóstwo elementów do wyłapania na drugim planie, dla których warto czasem przystopować odcinek, by skupić na nich trochę więcej uwagi. Kreują one niepokojący, wręcz totalitarny obraz rzeczywistości otaczającej nasze magiczne dziewczynki. Niemniej na ten moment traktowałbym to jako zwykły smaczek, czy aluzję zafundowaną nam przez studio przesiąknięte wizją artystyczną Shinbou. Wróćmy jednak do fabuły odcinka: trochę się rozczarowałem, bo mimo nastrojowości scen, sama ich treść była raczej średnio interesująca. Ot, mamy jakieś dziwne sny obiecujące wybawienie dla magicznych dziewczynek od złych warunków pracy, jaką jest wybijanie wiedźm, lecz – jak to już w systemie opracowanym przez białe lisopodobne stworki pozbawione mimiki bywa – od razu można wyczuć, że coś tutaj wygląda bardzo podejrzanie.

Na koniec jeszcze jedno starcie i nowa bohaterka: poważniejsza i bardziej doświadczona od poznanych wcześniej Irohy i Kuroe, która nie dość, że ratuje młodsze koleżanki po fachu, ale jeszcze traktuje je z niesłychaną wyrozumiałością, mimo że wtargnęły na jej teren. A jak wiemy – magiczne dziewczynki w świecie Madoki są raczej istotami terytorialnymi, skłonnymi do używania siłowych metod w celu pozbycia się konkurencji. W dodatku potwierdziło się moje przypuszczenie, co mnie niespecjalnie dziwi (powiem więcej – bardzo zaskoczyłoby mnie, gdyby było inaczej), że w sprawie tych snów coś bardzo śmierdzi, zaś źródła tego zapachu z jakiegoś powodu upatruję w intrygach lisopodobnych spełniaczy życzeń.

Oprawa audiowizualna jest na wysokim poziomie. Studio Shaft, nie tylko raczy nas swoim niepowtarzalnym stylem, ale też zadbało zarówno o wykonanie tła, jak i postaci. Sceny walki są poprawnie zrealizowane, chociaż nie ma co się spodziewać wodotrysków. Co prawda można kręcić nosem, że drugi plan jest z reguły nieruchomy i składają się na niego osoby zastygłe w swoich pozach niczym kamienie, ale mnie to nie przeszkadzało. Muzyka zaś doskonale wpasowywała się w klimat serii. Nadawała jej tę magiczną atmosfery, w odpowiednich momentach przyśpieszała i zwalniała, by towarzyszyć nam praktycznie przez cały seans.

Mimo pewnych niedociągnięć i odsunięcia na bok głównej ekipy oglądało mi się ten odcinek bardzo przyjemnie. Fabuła co prawda nie wydaje się zbyt skomplikowana i nie będzie jej towarzyszyć odkrywanie kolejnych mrocznych stron systemu magicznych dziewczynek. Niemniej siła nostalgii, doskonały nastrój oraz zabiegi graficzne charakterystyczne dla studia Shaft oczarowały mnie, przysłoniły niektóre wady tej produkcji i pozwoliły czerpać z niej radość. Co prawda nie spodziewam się, żeby udało się stworzyć hit na miarę oryginału. jest to jednak pewna podróż sentymentalna po tym uniwersum. Czy udana? Za wcześnie, żeby to ocenić. Aczkolwiek daję tej serii kredyt zaufania i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Leave a comment for: "Magia Record: Mahou Shoujo Madoka☆Magica Gaiden – odcinek 1"