Majutsushi Orphen Hagure Tabi – odcinek 2

Nie zawiodłam się o tyle, że rzecz faktycznie nadal jest w starym stylu, natomiast do rozrywki zaliczyć mogę tylko dwie, trzy krótkie scenki-przerywniki. Reszta odcinka zaś to ciąg dalszy ekspozycji, utrzymany w dość poważnym, momentami dramatycznym (a może nawet patetycznym) tonie, z kilkoma w miarę zgrabnie wplecionymi retrospekcjami. Dowiemy się z nich, że zarówno Azalie, jak i Krylancelo należeli do wyjątkowo uzdolnionych, specjalnie wybranych uczniów Childmana (pozostałych z tej grupki też poznajemy i nawet widzimy migawkowo, co z nich wyrosło), czyli elity i nadziei Wieży Kłów.

Wypadek, który spotkał dziewczynę, był wynikiem nieudanego eksperymentu ze starożytnym magicznym mieczem, prowadzonego zresztą pod okiem mistrza, który w efekcie zapadł w śpiączkę i dopiero niedawno się wybudził. Sugeruje on przy tym, że również pojawienie się smoczycy akurat teraz nie jest wcale przypadkowe. Natomiast końcówka tej historii sprzed pięciu lat jest dość niesympatyczna – władze Wieży postanowiły literalnie pogrzebać pamięć o Azalie, by chronić własną reputację, czemu Krylancelo się oczywiście sprzeciwił i w akcie buntu odrzuciwszy wszystko, co jako sierocie ofiarowała mu szkoła, udał się pod nowym, znaczącym mianem na poszukiwania przyjaciółki – aż do tej pory bezowocne.

Childman, co ciekawe, nie bawi się w moralizowanie ani rzewne wspominki, tylko daje byłemu uczniowi prosty wybór: albo weźmie udział w obławie na potworę, którą on jeden (tzn. Childman) jest w stanie namierzyć za pomocą zaklęcia nałożonego przewidująco na ów magiczny miecz, albo… nie, i straci szansę na znalezienie jej. A mistrz potrzebuje chłopaka dlatego, że mocy Azalie, słynnej Wiedźmy Chaosu władającej nie tylko czarną, ale i białą magią, trzeba przeciwstawić sporą grupę silnych magów. Orphen się zgadza, z pełną świadomością, że jego cele różnią się od reszty i że znajdując się w gronie dawnych kolegów, w każdej chwili może znaleźć się wśród wrogów. Zwłaszcza że po niektórych z daleka widać niechęć do niego. Niemniej Azalie jest dla niego najważniejsza.

Prócz postaci z przeszłości Orphena, pokazanych migawkowo, ale umiejętnie, tak by zarysować w ogólny sposób zarówno ich charaktery, jak i stosunek do niego (pomijając enigmatycznego Childmana), widzimy także Majica i Cleao – krótko, ale nie bez znaczenia, zwłaszcza w przypadku dziewczyny, która dostarcza młodemu czarodziejowi pewien artefakt – oraz dwa krasnoludy w roli komediowej wstawki, całkiem udanej. Wygląda na to, że prawdziwa akcja zacznie się za tydzień.

Niestety, grafika i animacja w wielu momentach kuleje, twarze postaci może nie tyle się deformują, ile zmieniają rysy, za to stosunkowo często; pocieszam się ładnymi tłami, zwłaszcza na zewnątrz, bo pomieszczenia wypadają pustawo, i przyjemną kolorystyką. Całkiem ciekawa i dobrze dopasowana jest też muzyka, która ładnie buduje klimat danej sceny (zwróciłam na nią uwagę podczas spotkania Orphena z Childmanem, kiedy mocno podkreśliła napięcie). Zobaczymy, co będzie dalej.

Leave a comment for: "Majutsushi Orphen Hagure Tabi – odcinek 2"