Oda Cinnamon Nobunaga – odcinek 2

Oto seria, której doskonale zrobiłyby krótsze odcinki. Może nie trzyminutowe, ale siedem minut wystarczyłoby z całą pewnością, żeby dostarczyć porcję rozrywki, a nie znużyć widza. Trudno bowiem ukryć, że Oda Cinnamon Nobunaga już na etapie odcinka drugiego staje się serią nieco nudnawą. Treść odcinka rozbita jest na kilka krótkich epizodów, w większości pozbawionych wyraźnego związku, chociaż zachowujących porządek chronologiczny. Na początku wracamy oczywiście do tajemniczego nieznajomego, który wygląda jak skóra zdjęta z Akechiego Mitsuhide. Jak się okazuje, jest on ekscentrykiem, uwielbiającym mleko oraz psy rasy shiba inu, co sprawia, że właścicielka Cinnamona, chociaż docenia jego męską urodę, pozostaje raczej zdystansowana. Skoro zaś o niej mowa, dowiadujemy się, że ma na imię Ichiko i jest licealistką, zaś jej przyjaciółka to fanka idoli oraz innych bishounenów, niekoniecznie trójwymiarowych. Poza tym ważne persony historyczne (pod postacią psów) mają znowu okazję spojrzeć z dystansem na różne wydarzenia z czasów, kiedy chodzili po tym świecie w nieco bardziej dystyngowanej postaci.

Można śmiało powiedzieć, że jednym z głównych wabików jest mocno nerdowski humor polegający na tym, że bohaterowie komentują swoje historyczne dokonania i decyzje, czasem rzucając na nie zupełnie nowe światło. Problem polega na tym, że aby to docenić, trzeba być naprawdę oblatanym w historii Japonii – inaczej jest to zbiór ciekawostek, owszem, zabawnych, ale bez przesady. Co gorsza, te segmenty z konieczności (i oszczędności) są mocno statyczne. Psy rozmawiają, a w tle widzimy nieruchome lub prawie nieruchome ilustracje pokazujące ich przeszłe wcielenia w odpowiednich okolicznościach – tym da się zająć kilka minut, ale nie ponad pół odcinka.

Resztę miejsca zajmują gagi poświęcone reakcjom głównego bohatera na różne aspekty współczesnego świata i popkultury oraz na to, że będąc mentalnie człowiekiem, jest traktowany przez otoczenie jak rozkoszny piesek. Tu poziom jest zwyczajnie nierówny. Żarty z tej pierwszej kategorii na ogół trafiają – pies próbujący pojąć fanki idoli był uroczy, podobnie jak jego reakcja na grę otome podejrzanie przypominającą Touken Ranbu. Gorzej z drugą, w przypadku której efekt bywa lekko niesmaczny, zwłaszcza w ujęciach pokazujących Nobunagę w ludzkiej postaci, ale psim położeniu. W dodatku nie przestaje mnie irytować, że seria tak starannie oddaje wygląd psich bohaterów oraz nieźle odzwierciedla psie zachowania, ale pozwala, by wszyscy ludzie zachowywali się w odniesieniu do psów jak ostatni idioci. Serio, kiedy po raz kolejny widzę, jak ktoś łapie i przytula obcego warczącego psa, to ręce mi opadają i nie, przy całej umowności fabuły, nie wydaje mi się to zabawne. Zobaczę, co pokaże odcinek trzeci, ale podtrzymuję opinię, że to jedna z tych komedii, których humor może być zbyt niszowy dla zachodniego odbiorcy – i nie mam tu na myśli tylko odniesień historycznych.

Leave a comment for: "Oda Cinnamon Nobunaga – odcinek 2"