Oshi ga Budoukan Ittekuretara Shinu – odcinek 3

W japońskim przemyśle rozrywkowym nie ma miejsca na szczerość i słabość. Idolki są od początku wykreowanymi osobowościami, niemającymi posiadać własnego zdania lub charakteru. Celem tego jest zarabianie na fanach, traktujących idolki jak bóstwa. Pierwszy odcinek budził we mnie nadzieję, że akcja anime rozgrywa się w świecie, w którym idolki nie są w ten sposób traktowane. Teraz widać, że owszem, są – ale otaku są zbyt otumanieni miłością do nich, by przyjąć do wiadomości, że dziewczyny mogą być nieszczęśliwe.

Akcja odcinka zaczyna się typowo: dziewczyny z Cham Jam tańczą na scenie w znanej nam już małej salce widowiskowej, a fani urządzają im owację. Eripiyo, jak na legendę przystało, robi to najgłośniej ze wszystkich. Potem zaczyna się sesja pytań i odpowiedzi, będąca dla fanów prawdziwym objawieniem, chociaż nikt nie wie, czy dziewczęta faktycznie mówią prawdę, czy też odpowiadają tak, jak im kazano. Następnie akcja przenosi się do Stardust Coffee, gdzie Matoi, Kumasa i Eripiyo jak zawsze dyskutują o swoim uwielbieniu dla członkiń Cham Jam. Dowiadujemy się, że Eripiyo pragnęłaby odrodzić się jako koleżanka z klasy Mainy, a podobne marzenia ma Kumasa. Matoi natomiast chciałby uszczęśliwić Sorane w tym życiu i pojąć ją za żonę. Eripiyo stwierdza w tym momencie, że nie żywi romantycznych uczuć do Mainy, czemu w zasadzie zaprzecza reszta odcinka.

Następne spotkanie z Cham Jam odbywa się w zoo. Kumasa i Matoi dostają numerki w kolejce, które pozwolą szybko spotkać „ich” idolki. Eripiyo niestety trafia się bardzo daleki numer, ale dzięki swojemu uporowi daje sobie z tym radę. Ubiera się także w taki sposób, by wyglądać jak ideał mężczyzny rzeczonej idolki, opisany w wywiadzie dla jakiegoś brukowca, ponieważ chce być dla Mainy czymś więcej niż fanką. Ciekawe, czy to tak zwany yuri bait, czy faktycznie Eripiyo i Mainie jest pisane jakieś uczucie. Bardzo podoba mi się, że zdaniem Eripiyo jej płeć nie ma znaczenia, gdy chodzi o miłość do idolki.

Gdy dochodzi do spotkania z Mainą, okazuje się, że w wywiadzie w gazecie znalazło się to, co kazano jej powiedzieć, a nie prawda. Dowiadujemy się tego jednak z myśli Mainy, co oznacza, że Eripiyo nie ma o niczym pojęcia. Sama Eripiyo zastanawia się nad naturą swojego uczucia do Mainy i pewne sformułowania mogą wskazywać, że jest ono jednak romantyczne. Z kolei Maina akceptuje Eripiyo taką, jaka jest, choć sama nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, dlaczego. Miłą odmianę stanowi to, że Maina jako jedna z nielicznych przejmuje się swoimi fanami. Od tego odcinka ma ich już dwoje, ponieważ Matoi pokazał Cham Jam swojej siostrze, Reinie, której spodobała się „łososiowa” idolka. Eripiyo oczywiście jest z tego powodu uszczęśliwiona, chociaż jednocześnie wolałaby pozostać jedyną osobą, do której Maina się uśmiecha. Zanim to jednak nastąpi, główna bohaterka dowiaduje się o kolejnej akcji promocyjnej grupy i wraz z Kumasą postanawia spędzić noc w kafejce internetowej, by nie przegapić wydarzenia. Okazało się jednak, że przez przeoczenie pomylili dni, muszą więc złapać pociąg, a następnie biec do centrum handlowego – to ostatnie zadanie przerasta Kumasę. Właśnie w tym centrum Eripiyo poznaje Reinę, która także czeka na spotkanie z Mainą. Idolka tym razem w rozmowie przyznaje, że nie wie, jak powinna reagować na zachowanie Eripiyo.

Ponownie powraca marzenie bohaterki o tym, by Maina mogła wystąpić na arenie Nippon Budoukan i zdobyć prawdziwą popularność. Tytuł anime zdradza cały cel Eripiyo, i choć to prosty zabieg, według mnie jest udany.

Reina po raz pierwszy ma okazję wykorzystać kupon „na uścisk dłoni”, ale ciekawsze jest spotkanie Mainy i Eripiyo, podczas którego myśli idolki można interpretować jako zauroczenie bohaterką. W przeciwieństwie do Koisuru Asteroid, taki fanserwis yuri pasuje tutaj, a nawet skłania do polubienia bohaterek. Eripiyo jak zawsze wykupuje wszystkie płyty Mainy, ale ostatecznie jedną z nich niechętnie oddaje Reinie.

Na zakończenie Maina spotyka Eripiyio poza pracą, w pociągu. Biały strój Mainy sprawia, że Eripiyo dostrzega w niej anioła i, pod wpływem przejęcia i emocji, wysiada z pociągu na złej stacji. Odcinek zamyka jej monolog o miłości do idolki, z którego można wywnioskować, że obawia się swoich uczuć.

Grafika jest naprawdę staranna i utrzymuje poziom. Animacja pozostaje oszczędna, ale mimo to jest nie najgorsza. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo miła dla ucha. Anime podejmuje przykry temat rzeczywistości przemysłu idolek, ale jest ciekawe i dobrze zrobione pod względem artystycznym. Postacie są tak niewinnie niemądre, że aż je polubiłam, a sposób rysowania ich oczu budzi mój zachwyt. Pomysł serii pokazującej życie fanów ”od kuchni” trafił w mój gust. Nie jest to może dzieło wybitne, ale mnie bardzo się podoba, właśnie przez swoją prostotę. Na pewno będę oglądać. Dla mnie 8/10.

Leave a comment for: "Oshi ga Budoukan Ittekuretara Shinu – odcinek 3"