Show by Rock!! Mashumairesh!! – odcinek 3

Słodkie dziewczęta muszą się posunąć na trochę, żeby zrobić miejsce prawdziwym mężczyznom! Oto bowiem na scenę, dosłownie i w przenośni, wkracza grupa Dokonjofinger, złożona z czterech najgorszych, najtwardszych i najbardziej zaciekłych zabijaków w niesławnym liceum Dokonjo North. Choć nieznoszą się nawzajem, pomysłowy dyrektor zmusza ich do współpracy pod groźbą relegacji ze szkoły. Jako że każdy z nich ma powód, by chcieć ją ukończyć w terminie, godzą się przynajmniej do pewnego stopnia z losem – niestety jednak większość ich koncertów zaczyna się i kończy bijatyką na scenie…

Tymczasek Howan dochodzi do wniosku, że nie może nadużywać gościnności Himeko i w związku z tym zaczyna poszukiwać pracy dorywczej. Nie przeszkadza jej to we wpadnięciu na próbę dziewczęcego zespołu – chociaż tym razem nie włącza się w nią. Jej podstawowym planem pozostaje chodzenie na kolejne przesłuchania, acz trzeba przyznać, że przy jej orientacji w wielkim mieście dotarcie do celu może się okazać wyzwaniem… Z drugiej strony Himeko w zasadzie nie protestuje przeciwko planom usamodzielnienia się nowej znajomej, ale próbuje jakoś nie nazbyt ostentacyjnie wyjaśnić jej, że obecny układ spokojnie mógłby zostać na dłużej.

Ten odcinek jest zdecydowanie bardziej chaotyczny od poprzedniego, szczególnie że śledzimy w nim dwa kompletnie odrębne wątki – Dokonjofinger oraz (przyszłego) Mashumairesh. Wolałabym może, żeby skoncentrowano się wyłącznie na niegrzecznych chłopcach z gitarami – ostatecznie poprzednie serie potrafiły całe odcinki poświęcać perypetiom członków Shingen Crimsonz – ale z drugiej strony może tak jest nawet lepiej. Nowy kwartet jest przecudownie fazowy i zabawny (kiedy narrator z namaszczeniem omawiał incydent, który przeszedł do annałów szkoły pod nazwą „Cosmos War”, padłam), mam jednak wrażenie, że łatwo by tu przedobrzyć i panowie w nadmiarze okazaliby się nieco monotonni. Liczę, że jeśli dostaną własne wątki (znowu, analogicznie do swoich poprzedników), ich osobowości staną się nieco mniej jednowymiarowe, ale na razie najlepiej sprawdzają się jako przerywnik komediowy.

Po stronie dziewcząt nie mają miejsca żadne wiekopomne wydarzenia, ale drobne sceny z życia nadają im dodatkowego kolorytu i pozwalają utrwalić ich charaktery w pamięci widzów. Jest to o tyle istotne, że chociaż każdej dałoby się przypiąć jakiś wyróżniający ją przymiotnik, o tyle w żadnym przypadku nie byłoby to wyczerpujące omówienie postaci, którą można poznać właśnie dzięki obserwacjom w różnych okolicznościach.

W podsumowaniu muszę powtórzyć to, co pisałam wcześniej. Mashumairesh jest na razie dobrą kontynuacją słodko-komediowych wątków z poprzednich odsłon, acz całkowicie ignoruje aspekt przygodowo-bitewny, który nadawał wcześniejszym częściom charakterystyczny absurdalny posmak. Na razie trudno mi powiedzieć, czy dużo na tym straci – grozi mu, że stanie się kolejną serią z pogranicza CGDCT, niewyróżniającą się szczególnie na tle konkurencji. Trzy odcinki na pewno nie pokazały wszystkiego, seria trzyma w zanadrzu kolejne zespoły i zapewne jakieś perypetie czekające bohaterki, pytanie jednak, czy widz od początku do niej nieprzekonany będzie miał ochotę czekać tak długo na ewentualny zwrot fabularny (który nie musi wcale nastąpić)? Mnie się to podoba, jest lekkie, zabawne, przyjemne dla oka i ucha, a do tego nie obraża inteligencji, ale jeśli kogoś nie wciąga, zdecydowanie nie powinien się przymuszać.

Nie zapomniałam o panienkach, ale panienki już znacie…

Leave a comment for: "Show by Rock!! Mashumairesh!! – odcinek 3"