Arte – odcinek 2

Młode i zdeterminowane kobiety renesansu łatwo nie miały, bo żeby w ogóle zacząć naukę malowania u mistrza najpierw musiały wykazać się siłą fizyczną, zręcznością i… umiejętnościami wykwalifikowanego pracownika budowlanego. Przynajmniej do takiego wniosku można dojść po obejrzeniu drugiego odcinka Arte.

Zanim bowiem nasza heroina może rozpocząć termin, musi najpierw zadbać o swoje lokum i miejsce pracy. Wyposażona w instrukcje i sakiewkę zostaje więc wysłana w miasto, by zdobyć odpowiednio dużo desek do remontu starej szopy, w której aktualnie mieszka. Zadanie nie jest łatwe, bo każdy napotkany rzemieślnik wytyka dziewoi, że to zajęcie nie dla niej, bo chuchro z niej, a w ogóle to jest kobietą, więc nic nie potrafi. A kiedy taszcząc spory ładunek, dzielne dziewczę potyka się o rąbek własnej sukienki, na ratunek rusza jej jedynie szlachetny młodzian o imieniu Angelo (oraz bardzo włosko brzmiącym nazwisku Parker), który jest synem biednego urzędnika i podobnie jak Arte terminuje u znanego mistrza. A że chłopak w domu ma cztery siostry, pomaganie niewiastom ma we krwi. Słowem: uczynny bezkręgowiec pierwsza klasa. Pierwsze spotkanie tej pary kończy się dosyć niezręcznie, ale już jakiś czas potem Angelo jest świadkiem jak (eks)arystokratka po raz kolejny robi z siebie widowisko, tym razem usilnie próbując przekonać mistrza chłopaka, żeby wpuścił ją do pracowni, bo chce rzeźbę naszkicować (pomyślałby kto, że w szesnastowiecznej Florencji najróżniejszych rzeźb ci od zarąbania… I że mistrz Leo sam mógł coś jej skombinować). Ten początkowo jest nieustępliwy i twierdzi, że jej obecność tylko utrudni pracę reszcie jego ekipy. Kiedy jednak po pokrzepiającej rozmowie z nowym kolegą Arte po raz kolejny zaczyna mu marudzić, ten postanawia się jej pozbyć, obiecując, że pozwoli dziewczynie wykonać szkic, jeśli ta przeniesie dziesięć ciężkich worów z miejsca na miejsce (ciekawe, że jak wszyscy nagle przestają pracować i obserwują jej poczynania, to mistrzowi to nie przeszkadza…). Oczywiście heroina odnosi sukces, a będący pod wrażeniem jej determinacji artysta pozwala jej spokojnie szkicować…

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie powyższy opis brzmi po prostu absurdalnie, bo to co dzieje się w tym odcinku, nie ma zupełnie nic wspólnego z opisem życia młodej arystokratki epoki renesansu. Bo takowa na pewno biegle włada młotkiem i bez niczyjej pomocy jest w stanie wyremontować walącą się szopę. Jej mistrz z kolei na pewno nie będzie miał nic przeciwko, jeśli ta bez jego wiedzy i zgody będzie napastować innego mistrza, żeby pozwolił jej terminować u siebie (nawet jeśli tylko przez jakiś czas). Nie żeby miało to wiele sensu, bo Arte teoretycznie powinna to robić u własnego mentora. Podejrzewam jednak, że twórcy nie mieli pojęcia, jak w jakikolwiek wiarygodny sposób wprowadzić nowych bohaterów, których dziewczyna mogłaby zachwycić i wzruszyć swoją determinacją i poświęceniem…

Ponownie nie zabrakło również łopaty, przy pomocy której twórcy kładą widzowi do głowy, jakie nietolerancyjne jest renesansowe społeczeństwo i jak wyjątkowa jest główna bohaterka oraz ci mężczyźni, którzy mają do niej inne podejście niż cała reszta. Jeżu Wszechkolczasty, jakież to było głupie i naiwne. Dobre chęci to zdecydowanie za mało, a przy braku subtelności i odpowiedniej wiedzy zamiast wartościowego przesłania wychodzi taka karykatura.

Nawet na prostej drodze fabuła wypiernicza się wręcz koncertowo…

Leave a comment for: "Arte – odcinek 2"