Gleipnir – odcinek 3

Dostrzegam tendencję wzrostową w pierwszych odcinkach, co cieszy. Więcej – twórcy jakby czytali w moich myślach – za każdym razem, kiedy na coś narzekam, następny odcinek wydaje się korygować niedociągnięcia. Nie ma akcji w pierwszym odcinku? No to w drugim zrobimy efektowną scenę walki. Shuichi ledwo funkcjonuje jako protagonista? No to w trzecim dajmy mu bardziej znaczące dialogi z Claire oraz okazję do podejmowania samodzielnych decyzji. Relacje między dwójką protagonistów robią się mniej jednowymiarowe, co prawda dalej daleko im do bycia autentycznie wciągającymi, ale poprawia się w tym względzie.

Jak sugeruje powyższy skrót, odcinek trzeci jest w przeważającej mierze obyczajowy. Nie dzieje się w nim za dużo, szczególnie pierwszej połowy można by się w tym względzie czepiać, ale jako że wcześniej bohaterowie w zasadzie nie mieli okazji ze sobą normalnie porozmawiać, nie przesadzam z krytyką. Daje to też okazję, żeby uporządkować, co się właściwie dzieje, i to się udaje, choć dałoby się zgrabniej – postacie momentami ewidentnie gadają do kamery, a nie do siebie nawzajem.

Z kolei w drugiej połowie fabuła rusza z kopyta, i udaje się jej nawet przyjemnie zaskoczyć. Miała to być rozrywkowa seria i jest – zmyłka zaserwowana w ostatniej scenie odcinka drugiego zdecydowanie do rozrywkowości się kwalifikuje. Czy coś głębszego z tego wyniknie – wątpię, ale jest to sprawny myk sprawiający, że jest na co czekać w odcinku czwartym.

Czy warto oglądać? Chyba warto. Technicznie dalej to seria nierówna – czasami taniość jest ewidentna, po czym w innych scenach udaje jej się mierzyć kilka klas wyżej. Konsekwentnie pomaga jej reżyseria, która jest bogata i sporo wyciąga ze scen, z których sporo w gorszych rękach wypadłoby kompletnie kiczowato (a tak są na granicy). Do tego tła są śliczne, choć przedstawiona na nich prowincjonalna Japonia może zacząć nużyć przy dłuższym kontakcie. Seiyuu na razie są sprawni, scenariusz na razie nie daje jak im się przesadnie popisać, ale wypadają wiarygodnie. Wszystko to konsekwentnie składa się na serię zaskakująco kompetentną jak na jej raczej szemrane pochodzenie. Arcydzieła z tego nie będzie, ale na umiarkowany sukces jak najbardziej się zanosi.

Leave a comment for: "Gleipnir – odcinek 3"