Shironeko Project: Zero Chronicle – odcinek 2

Po drugim odcinku od zniechęcenia przeszłam do niechęci, przede wszystkim do opisywania go, ale trudno, bym was zachęcała do oglądania, żebyście się przekonali, jakie to słabe i niewarte uwagi. Niemniej w przesadne szczegóły też nie będę się wdawać, bo zwyczajnie szkoda naszego czasu.

Pierwsza połowa odcinka poświęcona jest walce królowej Iris i jej podwładnych z niejakim Baalem, o szumnym wyglądzie i takim przydomku, kojarzącym się z grzechami głównymi, a konkretnie z wcieleniem egoizmu. Baalowi chodzi o rozrywkę, nieliczne siły światła padają jak muchy (a wcześniej jak muchy w smole się ruszają), nie daje mu też rady przywódca elfów, walczący za pomocą duchów żywiołów. Lepiej radzi sobie skrzydlata Iris z mieczem – bo nadużywać magii przodków ukrytej w krysztale najwyraźniej nie powinna. W sumie, jak się zastanowiłam teraz, nie wiem, czym się ta ich bezsensowna potyczka skończyła… A, po prostu Baal się wycofał, bo tak. Przy okazji tego „najazdu” Phious dokonał bez wątpienia ważnego odkrycia, że w armii ciemności walczą przymusowo wcieleni ludzie – jednak kiedy chcieli się poddać, opanowała ich zła energia, przerobiła w zombi i skończyli jako mięso armatnie. Iris na końcu odcinka przyjęła to bez większych emocji.

Na dole w kłębach dymu entrée robi sam Król Ciemności, przy czym dowiadujemy się, że: 1) jego podwładnym, przynajmniej niektórym, też się nie podoba bezsensowna wojna ze niebem, ale lepiej zatrzymać te poglądy dla siebie; 2) królowi panujący dotychczas stan równowagi się po prosu nie podoba, więc chce wszystko zatopić w mroku, a brzmi przy tym, jakby dawno odjechał do innej rzeczywistości; 3) mimo to zaufany Skeersa Vallus mu służy, jak się potem okazuje, jako instruktor i preceptor ewentualnych kandydatów na następcę. Stąd w jego obowiązkach leży też uczenie naszego bezimiennego chłopca: szermierki, nauk ścisłych, w tym bez wątpienia ekonomii, rzemiosł wszelakich (konkretnie murarki), wszystko po to, żeby był dobrym władcą dla Czarnych. Uczeń jest najwyraźniej chętny i pojętny, więc już po kilku mniej lub bardziej ruchomych, a wypełnionych błockiem planszach można uznać, że jest gotowy do kolejnego etapu, co symbolizuje nowe wdzianko.

Na scenę pośrodku niczego wkracza więc zielonowłosa demonia (?)księżniczka o przecudnym dla naszych uszu imieniu Groza, która co prawda świetnie sobie radzi ze zdziczałymi potworami, ale na widok kocich oczu naszego chłopca natychmiast traci rezon i język w gębie, a zaczyna się jąkać i rumienić jak gimnazjalistka. Po czym okazuje się, że go szukała, by zaproponować mu rywalizację (byle nie turniej, błagam…) z pozostałymi kandydatami – stawką jest wielki wspaniały miecz oraz oficjalny tytuł Księcia Ciemności, czyli następcy króla (przy czym wydaje mi się, że sukcesję też trzeba sobie będzie wywalczyć z poprzednikiem). Nie wiedzieć czemu, przekazuje mu te informacje najwyraźniej w miejscowej knajpie, gdzie podsłuchuje ich czerwonowłosy z czołówki, ewidentnie podejrzany typ. Oj, będzie się działo…

Akurat. Takiego braku emocji, choćby negatywnych, dawno w sobie nie obserwowałam podczas seansu anime. Nawet nuda się poddała i mnie opuściła. Jest to zwyczajnie zbyt słabe, żeby się angażować w krytykę, tak konstrukcji świata i bohaterów, z pozbawionym imienia głównym na czele, jak i sposobu ekspozycji oraz prowadzenia fabuły. Wspominałam poprzednio o średniowiecznym, alegorycznym moralitecie? Prędzej wyjdą z tego kukiełkowe jasełka interesujące dla kilkulatków… Wizualia może i na ogół nie wołają wielkim głosem o pomstę do nieba (zwłaszcza w partiach nieba, bo na ziemi jest znacznie gorzej), ale naprawdę, naprawdę nie ma na co patrzeć (tudzież z czego zrzutek robić): ani na tła, ani na walki, ani na efekty specjalne, znaczy, zaklęcia. Największy plus, jaki potrafię tu wskazać, to że komputerowa zbroja (ciało?) Baala mogła wypaść dużo gorzej. Muzyka – owszem, jest wyraźna, intensywna, robi co może, by dodać scenom dramatyzmu, ale też nie uważam, że jej się to jakoś szczególnie dobrze udaje, ani nie pałam chęcią poszukania soundtracku. W ogóle niczym nie pałam, w tym rzecz…

Leave a comment for: "Shironeko Project: Zero Chronicle – odcinek 2"