Yesterday o Utatte – odcinek 2

Haru nie daje spokoju Rikuo i dalej regularnie nawiedza go w sklepie. Shinako z kolei szykuje się do pierwszego zakończenia roku jako nauczycielka. Po uroczystościach spotyka się z uczniem i jednocześnie przyjacielem z dzieciństwa, Rou Hayakawą, którego troska (zazdrość?) o nią okazuje się tak duża, że gdy później widzi ją z Uozumim, bez wahania postanawia skonfrontować się z mężczyzną. Również Haru ma wiele do powiedzenia Shinako. Oba spotkania nie należą do łatwych, najtrudniejsze jednak dopiero nadchodzi – między Rikuo a Morinome, kiedy wspólnie uświadamiają sobie, że i przyjaźń nie jest dla ich relacji właściwą nazwą.

 

Muszę przyznać, że dopiero po drugim odcinku doszło do mnie, z jak porządnym anime mam do czynienia. Poprzedni pochwaliłam bez większego entuzjazmu, teraz zaś zakrzyknę – świetne! Tylko spróbujcie to, twórcy, spaprać!

Co dokładnie jest świetne? Hm, wszystko? O grafice i muzyce się nie wypowiadam, nic się specjalnie od poprzedniego razu nie zmieniło. Wypadałoby natomiast więcej napisać o bohaterach, zwłaszcza że pojawiła się ostatnia postać z głównej czwórki. Haru to pełna wdzięku i słodka (na szczęście bez przesady) dziewczyna, która jednak ma także i tajemniczą stronę. Shinako stanowi jej przeciwieństwo, choć i o niej nie można powiedzieć, że zachowuje się np. zbyt sztywno. Rikuo z kolei wciąż przejawia zobojętnienie wobec rzeczywistości, ale z drugiej strony nie boi się, gdy trzeba, wziąć spraw w swoje ręce, trudno więc go nazwać nijakim charakterem. Dobrze prezentuje się też Rou, chłopak niepozbawiony śmiałości, ale i pewnej dojrzałości. Nie potrafię wskazać, kto z nich najbardziej mi się podoba – wątkiem każdego jestem szczerze zainteresowana. Nie jednak za wykreowanie ciekawych – i przede wszystkim wiarygodnych! – postaci należą się autorce mangi i twórcom największe brawa, tylko za ukazanie interakcji między nimi. W którejkolwiek konfiguracji by się nie pojawili na ekranie (na razie nie widzieliśmy jedynie Haru z Rou), zawsze czuć w powietrzu chemię powodującą, że oglądanie kolejnych, wydawałoby się nudnych rozmów, jest nie mniej intrygujące niż obserwowanie żywiołowych scen akcji. Seria przyciąga też klimatem, na ogół melancholijnym, choć nie brakuje i zabawnych momentów, co ważne, zgrabnie wplecionych w całość.

Leave a comment for: "Yesterday o Utatte – odcinek 2"