Koi to Producer ~Evol x Love~ – odcinek 1

Odcinek otwiera wspomnienie z przeszłości – mała dziewczynka omal nie wpada pod koła samochodu, ale w ostatniej chwili z opresji ratuje ją chłopiec w podobnym wieku. Kiedy sen się kończy, widz dowiaduje się, że owa mała dziewczynka jest już dorosła i bardzo spóźniona, szefuje także niedużemu studiu produkcyjnemu, któremu ostatnio się nie wiedzie. Ich jedyny rozpoznawalny program, poświęcony niewyjaśnionym fenomenom, traci widzów. Kiedy próba zaprezentowania w nim popularnej youtuberki kończy się katastrofą, co może skutkować utratą ostatniego sponsora, bohaterka postanawia chwycić się ostatniej deski ratunku.

W mieście krąży legenda o tajemniczych zniknięciach ludzi, którzy przeniesieni trafiają w zupełnie inną część miasta. Już zmarły ojciec bohaterki prowadził reporterskie śledztwo w tej sprawie, a ona postanawia je kontynuować. W tym celu umawia się na spotkanie ze znanym profesorem. Jednak w drodze na spotkanie ktoś wpycha ją pod pędzący samochód – oczywiście w ostatniej chwili na ratunek przychodzi jej tajemniczy przystojniak, który wydaje się manipulować czasem (i przy okazji wcale nie jest podobny do chłopca, który to samo zrobił wiele lat temu). Jednak oczy w kolorze burzowej chmury skutecznie odciągają uwagę bohaterki od tego faktu. Dociera ona w końcu na spotkanie, gdzie czeka na nią jeszcze jeden przystojny pan, który z zapałem tłumaczy jej hipotezy, dotyczące zniknięć. Zapomniałabym o popularnym idolu, którego bohaterka spotyka w sklepie, oraz wiszącym w powietrzu czwartym przystojniaku, obserwującym cały ten bałagan z góry. Gdzieś w tle plączą się jacyś źli ludzie, a w ogóle cała historia kręcić się będzie wokół ludzi, którzy w wyniku ewolucji zyskali supermoce…

Opis sugeruje, że działo się dużo, ale nie czarujcie się, nuda w sumie. Główna heroina jest mdła i nijaka, i w zasadzie cały odcinek spędza wpatrując się w kolejnych biszy. Zresztą panowie też nie wyróżniają się z morza innych bohaterów haremów – to te same dobrze znane typy, obdarzone dwiema na krzyż cechami determinującymi cały ich przystojny żywot. No męski harem pełną gębą, przewidywalny i głupiutki – można oglądać bez dźwięku i nic się nie straci. Taki klasyczny animowany mózgotrzep dla spragnionych ładnych narysowanych buź (i niczego więcej). To nie jest żaden zarzut, tylko stwierdzenie, ponieważ nie jest seria, którą ogląda się dla fabuły. Inna sprawa, że przynajmniej na razie twórcy sugerują, że opowiedzą jakąś historię, chwilami zapewne pełną taniego dramatyzmu i kiczu, ale jednak. Po prostu jeszcze jeden przeciętniak na półce z anime na podstawie gier randkowych, do bólu tendencyjny, ale oglądalny.

W przetrwaniu seansu (i niezaśnięciu) pomaga niezła grafika – projekty postaci są ładne i dopracowane, i nawet da się rozróżnić biszy (niekoniecznie po kolorze włosów). Podobała mi się kolorystyka oraz chwilami bardzo dopracowane tła z dużą liczbą detali (ładny pokój bohaterki, nie tak sterylny i pusty jak to zwykle bywa). Muzycznie jest słabiej – czołówka wykonywana przez seiyuu jest pozbawiona wyrazu i zupełnie nie zapada w pamięć. Nieco lepiej wypada ending, ale to też nie jest coś, co widz będzie nucił cały dzień.

Cóż, na razie taka trójeczka z plusem (za grafikę).

Leave a comment for: "Koi to Producer ~Evol x Love~ – odcinek 1"