Monster Musume no Oisha-san – odcinek 2

Drugi odcinek rozpoczynamy retrospekcją pokazującą spotkanie Sapphe i doktora Glenna, jeszcze w czasach wojny ludzi i potworów… Co oznacza, że czegoś mocno nie rozumiem, skoro, jak wynika ze wstępu w odcinku pierwszym (tak, celowo go powtórzyłam), po wojnie ludzie i potwory dopiero „uczyli się” koegzystencji i w międzyczasie zdążyli jeszcze walnąć gigantyczną metropolię z architekturą przyjazną dla wszelkich stworzeń latających, pływających i łażących po świecie. Ale w sumie, co to ma za znaczenie? Wstęp jest ni przypiął, ni przyłatał, bez specjalnego związku z treścią odcinka.

Tym razem udajemy się do dzielnicy(?) zamieszkanej przede wszystkim przez syreny, z domami o nadwodnych i podwodnych kondygnacjach. Doktor Glenn i Sapphe spędzają przyjemny dzień na mniej i bardziej niezbędnych zakupach, zaś w drodze powrotnej zatrzymuje ich syrenka będąca uliczną (kanałową?) śpiewaczką. Doktor Glenn zgadza się zapłacić za występ wokalny, ale bystrym i fachowym okiem w lot dostrzega, że z płetwiastym dziewczęciem coś jest nie tak. Przekonuje ją do przyjęcia darmowej porady lekarskiej (jak się okazuje, wsadzanie syrenkom palców w skrzela powoduje orgazm albo przynajmniej bardzo podobne objawy), potem zaś następuje ciąg wydarzeń niemających specjalnie sensu, za to dramatycznych i kończących się tym, że syrenka ma u doktora dodatkowy dług wdzięczności, zaś Sapphe kolejną panią, na którą będzie łypać podejrzliwie.

Tak jak poprzednio, odcinek był nudny, ale jeszcze mocniej niż w historii z centaurzycą daje się odczuć sztuczność wyreżyserowanej sytuacji – liczbę zdumiewających zbiegów okoliczności potrzebnych do uzyskania mało zresztą interesującej puenty. Zaskakuje mnie też na swój sposób, jakim cudem miasto pełne zróżnicowanych pod względem wyglądu i sposobu życia ras może wyglądać tak potwornie nieciekawie. W tym odcinku widzimy coś w rodzaju podróbki Wenecji (łącznie ze szklanymi pamiątkami), składającej się z identycznych domów i kanałów, po której bohaterowie poruszają się topornie narysowaną gondolą. Pieśń syreny… Byłaby ładna, gdyby nie brzmiała tak okropnie sztucznie. Nie tylko w niczym nie przypomina głosu seiyuu grającej syrenkę, ale nawet swoim niewyrobionym uchem mogłam złapać, że brzmi jak przeciętne nagranie studyjne, z wyczyszczonym do imentu tłem, tak jakby nikomu nie chciało się tego podrasować, żeby brzmiało ciut bardziej naturalnie.

Czekam na odcinek trzeci i chciałabym móc napisać, że tę serię przynajmniej lekko się ogląda, ale nie mogę otrząsnąć się z przekonania, że okropnie zmarnowałam dwadzieścia kilka minut mojego czasu (nie licząc czasu na napisanie zajawki). Oraz że posortowanie prześcieradeł w szafie byłoby bardziej pożyteczne i interesujące.

Leave a comment for: "Monster Musume no Oisha-san – odcinek 2"