100-man no Inochi no Ue ni Ore wa Tatte Iru – odcinek 3

Nadchodzi ważny moment w serii, oto bowiem harem… znaczy drużyna protagonisty powiększa się o nowego członka. Zostaje nim Yuka Tokitate, którą Mistrz Gry kazał chłopakowi… poderwać? Zadanie trudne, zwłaszcza gdy akurat nad dziewczyną znęcają się trzy inne. Wspaniałomyślny Yuusuke jednak się nie poddaje i niszczy im telefony. Yuka, już sam na sam z Yotsuyą, próbuje tłumaczyć postępowanie koleżanek, mówiąc, że dała im powód do takiego traktowania. „Podryw” okazuje się skuteczny – po pewnym czasie bohaterowie przenoszą się do świata gry, a wraz z nimi nowa znajoma. Mistrz Gry losuje dla niej klasę Czarodziej (ogień) i ogłasza dla zespołu nowe zadanie – mają przejść odpowiedni dystans oraz przewieźć jakiś towar do Radorbo. Jako że Iu i Kusue usłyszały co nieco o zachowaniu Yotsui wobec dziewczyn, zaczynają go ignorować. W trakcie podróży atakuje ich Demoniczny Robak Cadoomlet. Tokitate nagle nabiera odwagi i próbuje załatwić stwora, ze swoim poziomem jednak niewiele może. Pogromcą robala zostaje za to Yuusuke, który najpierw nożem odcina mu odnóża, a następnie, z pomocą Kusue, zabija mieczem.

W tym odcinku poznajemy też przeszłość Iu. Jako mała dziewczyna nie zawsze zachowywała się przyjaźnie względem innych. Pewnego dnia poznała starszą od siebie Sayuri, która stała się dla niej kimś w rodzaju siostrzyczki. Niestety, niedługo później zginęła; Iu musiała słuchać, jak tata naśmiewa się z brzydkiej twarzy przyjaciółki. Po wybudzeniu się ze snu Iu, nadal przebywająca z innymi w wirtualnym świecie, prosi Yotsuyę o pomoc.

Co za ulga! Nigdy wcześniej tak się nie cieszyłam przy kończeniu zajawkowania jakiejś serii jak teraz. To nawet koszmar poprzedniego sezonu, czyli Uzaki-chan wa Asobitai!, był o tyle lepszy, że główna bohaterka przynajmniej wywoływała jakieś emocje (że niezbyt miłe, inna sprawa), przy 100-man no Inochi… zaś musiałam się męczyć nie tylko z okropnym wykonaniem (nie, trzeci odcinek niczego nie poprawia), ale i wszechogarniającą nudą. Tak, anime jest przede wszystkim nijakie, nieważne, czy chodzi o fabułę, czy bohaterów. Pierwsza toczy się po linii najmniejszego oporu, odbębniając kolejne schematy; nawet wydarzenia, które powinny wyrwać z chęci zaśnięcia przed ekranem, jak walki z potworem, również okazują się mało atrakcyjne. Postacie z kolei, oprócz bezpłciowości, wykazują nagłe, niczym nieuzasadnione zmiany osobowości (Yuka przy robalu) i dziwne rozumowania (Yotsuya przy niszczeniu telefonów). Wprowadzenie nowej bohaterki bynajmniej nie sprawia, że robi się ciekawiej, wręcz przeciwnie, Yuka jak na razie prezentuje się najgorzej z dotychczasowych dziewczyn. Czy to się zmieni, sprawdzać nie zamierzam – z przyjemnością żegnam się z serią. Wam, jeśli jeszcze się za nią nie zabraliście, też odradzam seans, chyba że macie więcej cierpliwości niż ja i potraficie dłużej wytrwać, by przekonać się, o jaką to „jedyną w swoim rodzaju” historię chodzi.

Leave a comment for: "100-man no Inochi no Ue ni Ore wa Tatte Iru – odcinek 3"