Akudama Drive – odcinek 1

Wiele lat temu miała miejsce wojna między regionami Kantou i Kansai, z której zwycięsko wyszli przedstawiciele tego pierwszego. Powoli jednak rząd i policja zaczęły tracić kontrolę nad opanowanym terenem na rzecz kryminalistów zwanych Akudama, a Kansai stało się bardzo niebezpiecznym miejscem.

W miejscu tym żyć przyszło pewnej dziewczynie, która zbiegiem niefortunnych wydarzeń trafia na komendę oskarżona o oszustwo. Pech chciał, że akurat w tym czasie odbyć ma się publiczna egzekucja jednego z Akudamów zwanego „Nożownikiem”, którego za nagrodę próbują odbić z rąk policji inni mu podobni przestępcy. Dziewczyna, chcąc nie chcąc, zostaje wciągnięta w całą akcję, a następnie, podobnie jak reszta obecnych, w bliżej nieokreśloną grę, w której stawką wydaje się być ich własne życie.

Akcja, wybuchy, pościgi, walki, neony, roboty, rakiety, krew i jeszcze raz akcja – tak mógłbym w dużym skrócie opisać pierwszy odcinek Akudama Drive. Non stop coś się tu dzieje, nie ma czasu na przestoje, od przedstawienia jednej postaci przeskakujemy od razu do drugiej, na finał rozróba i koniec – właściwe zawiązanie fabuły nastąpi dopiero w następnym odcinku, wydarzenia z pierwszego służą tylko temu, żeby zebrać wszystkich bohaterów w jednym miejscu. I choć jest to szalone, kiczowate, może nawet nieco głupie (choć mam wrażenie, że zupełnie świadomie), ogląda się to naprawdę dobrze, bo to po prostu świetne widowisko.

Duża w tym zasługa naprawdę dobrej reżyserii. Tomohisa Taguchi podjął kilka ciekawych decyzji – nazwy lokacji prezentowane są za pomocą neonów, z kolei bohaterowie przedstawiani są w sekwencjach przypominających komiksowe kadry. Wrażenie robi futurystyczne, nieco cyberpunkowe miasto, a efekt potęguje naprawdę dobra gra kolorami, którymi ekipa manewruje niesamowicie umiejętnie. Dużo tu też CGI, ale zrealizowanego na tyle porządnie, że absolutnie nie razi i nie przeszkadza. Pochwalić warto Cindy H. Yamauchi, której projekty bardzo dobrze prezentują się na ekranie, a zaznaczyć trzeba, że oryginalne dizajny Ruia Komatsuzakiego nie należą do najprostszych do adaptacji. W wersji, którą oglądałem, niestety znalazła się cenzura w kilku brutalniejszych scenach – to się zapewne dopiero zmieni w wydaniach na nośnikach fizycznych.

Postaci wydają się jednowymiarowe, pełnią konkretne przypisane im funkcje, ale chyba o to tu właśnie chodzi i mimo że w zasadzie są zlepkiem kilku standardowych cech, w tej konwencji to działa, przynajmniej na razie. Najpozytywniej według mnie wypada główna bohaterka, z oczywistych względów najnormalniejsza spośród nich wszystkich.

Oglądając Akudama Drive czułem, że zebrała się ekipa pełna szalonych pomysłów, która stwierdziła po prostu „tak, zróbmy to”. Nie wiem, czym to będzie, zapowiada się na coś w rodzaju battle royale (co nie byłoby wcale dziwne, jeśli spojrzeć na twórczość Kazutaki Kodaki), ale bawiłem się przednio i zdecydowanie czekam na więcej.

Leave a comment for: "Akudama Drive – odcinek 1"