Assault Lily: Bouquet – odcinek 1

Pięćdziesiąt lat temu na Ziemi pojawiły się tajemnicze mechaniczne byty zwane Ogromnymi, które zagroziły istnieniu ludzkości. Po latach prób i błędów rzeczona ludzkość stworzyła Uroki (bądź „Amulety” – co kto woli), czyli specjalne bronie, którymi władać mogą jedynie (chyba?) specjalnie przeszkolone do tego nastolatki – Lilie. Nastoletnia Riri Hitotsuyanagi (prawie nikomu, kogo spotyka, nie umyka fakt, że jej imię brzmi podobnie jak słowo „lily”) została dwa lata wcześniej podczas ewakuacji uratowana przez jedną z najzdolniejszych Lilii – Yuyu Shirai. Pełna uwielbienia dla dziewczyny, postanawia pójść w jej ślady i dołączyć do grona uczennic w prestiżowej Akademii Yurigaoka, gdzie młode adeptki szkolą się do walki. Już pierwszego dnia Riri trafia w sam środek zamieszania, a pod jego koniec ma już na koncie ponowne spotkanie ze swoją idolką, pierwszą walkę z Ogromnym i zdobycie pierwszej własnej fanki – bajecznie bogatej panienki, której rodzina zajmuje się produkcją Uroków.

Co tu dużo pisać… Tragedii nie ma, bo ani bohaterki (bytności panów do tej pory poza statystami nie stwierdziłam) nie są szczególnie irytujące, ani fabuła nie jest przesadnie idiotyczna. Seria to jak na razie bardzo sztampowa i już teraz widać, że powiela błędy wielu swoich poprzedniczek, więc jeśli widz planuje dobrze (lub przynajmniej nieźle) się przy seansie bawić, zmuszony będzie zawiesić niewiarę na wieszaku tuż za progiem, bo im dalej w głąb fabuły, tym więcej dziur logicznych. Znaczy, niewiele w zasadzie wiadomo, bo narracja głównej bohaterki, choć obszerna, nie podsuwa widzowi zbyt wiele konkretów na temat „technikaliów”. Tj. skąd właściwie wzięły się mechaniczne potwory, wewnętrzna magia bohaterek i same bronie. Może twórcy postanowią odpowiedzieć na to pytanie. Cóż, czas pokaże.

Mimo tej przeciętności muszę przyznać, że odcinek został całkiem sprawnie wyreżyserowany i pomijając wyżej wspomniane dziury logiczne, oglądało się to nawet nieźle. Tym bardziej, że spodziewałam się czegoś znacznie gorszego. W zwiastunie odstraszyły mnie wyraziście zarysowane charaktery bohaterek, bo wyglądało to tak, jakby każda miała dostać po jednej cesze (maksymalnie dwie) stanowiącej całokształt jej charakteru. Tymczasem okazało się, że przynajmniej nieco bliżej zaprezentowane w tym odcinku dziewoje, owszem, mają schematyczne osobowości, ale są one chociaż minimalnie stonowane i nie irytują. Szczerze muszę napisać, że pozytywnie zaskoczyła mnie główna bohaterka, bo początek sugeruje, że to typowa naiwna nowo przybyła, która ma więcej chęci i zapału niż rozumu i umiejętności, a tymczasem okazuje się, że choć doświadczenia jej brak, to nieoszlifowane predyspozycje do bycia Lilią ma i może nawet coś z tego będzie. A, no i oczywiste podteksty (jakby złote obrączki do aktywacji broni nie były wystarczająco „subtelne”) – czy będą czymś więcej niż fanserwisem, który dopełniają liczne zbliżenia na uda bohaterek? Nie mam pojęcia. Znając życie, to pewnie nie, i fani shoujo ai po raz kolejny obejdą się smakiem, ale mooooże. Tak czy siak – zważywszy na to, do czego przyzwyczaiły widzów serie na przestrzeni lat, można wręcz napisać, że to anime jest fanserwisu prawie pozbawione.

Technicznie mamy do czynienia ze średnią półką, choć wszelkie braki są sprawnie maskowane, a i efekty 3D (a przynajmniej coś, co jak takowe wyglądało) nie kłują w oczy. Projekty postaci są typowe dla serii o uroczych dziewczynkach z dziwaczną bronią w ręku, ale wystarczająco charakterystyczne, by poszczególne bohaterki nikomu się nie myliły (tak, użyto tęczowych włosów). Tła są kompletnie nieruchome i raczej oszczędne, ale w gruncie rzeczy nawet ładne. Animacja jak na razie nie powala na kolana płynnością, ale też nie cierpi na czkawkę, co w obecnych czasach uznaję za sukces. Muzycznie jest… przeciętnie? Znaczy, co kto lubi, ale mnie piosenki w wykonaniu stadka w większości słodkich głosików zbyt często do siebie nie przekonują. Ale może akurat Wam przypadną one do gustu.

Podsumowując: na razie bez rewelacji, ale jak ktoś lubi tego typu serie i akceptuje je z całym (nie)dobrodziejstwem inwentarza, to w sumie może spróbować.

Kolejna różowowłosa świeżynka na starcie wielkiej przygody…

Leave a comment for: "Assault Lily: Bouquet – odcinek 1"