Hypnosis Mic -Division Rap Battle- Rhyme Anima – odcinek 2

…no i tyle tego dobrego. Już się wcześniej spodziewałem, że za dobrze by nam było, gdybyśmy jak wcześniej dostawali po kilka piosenek na epizod. Głupie to było jak but, ale oglądało się miło, prawie jak teledysk (w których w końcu nie zawsze musi być dużo sensu). No to w tym odcinku mamy ledwie 1,5 piosenki. Głupota i brak elementarnej logiki są tymczasem na tym poziomie co wcześniej. Skutek jest niestety taki, że ledwo da się to oglądać. Jest tak niemożebnie nuuuudno!

Jakoś udawało się tej serii skutecznie odwracać moją uwagę przez pierwsze 20 minut. Postacie są tu takie, że widzisz daną na ekranie przez 5 sekund i wiesz o niej wszystko co trzeba wiedzieć, niemniej wprowadzono ich na raz kilkanaście, więc było na czym oko zawiesić. Teraz wprowadzono jedynie 3, co jak łatwo policzyć, daje 15 sekund rozrywki. Piosenek dużo mniej, nowych biszy dużo mniej, żeby głupota nie rzucała się w oczy, przydałaby się więc jakaś akcja i historyjka, tylko z nimi, uh…

Tak jak w odcinku pierwszym bisze przez całą jego objętość pojedynkowały się rapowo z no name idiotami, tak jest i tym razem. Na początku epizodu pojawiają się nawet te same pacany, co poprzednio. Te pocieszne ludki to w najlepszym razie żart i worki treningowe dla biszy, dlatego wytrwale czekałem, aż nastąpi ich nieuniknione wokalne wbicie w ziemię. Czekałem całe 7 minut, po czym… zwiali i piosenki nie było. Jeeeeej. W następnej kolejności pojawił się chłopaczek obwieszony mikrofonami, który postanowił napaść na kawiarnię i zażądać okupu za zakładników. Posiadanie kilkunastu mikrofonów na raz podobno czyni go mocniejszym (??). Nie zrozumcie mnie źle – gdybym chciał, to mógłbym z listy rzeczy, które się tu kupy nie trzymają, zrobić listę dłuższą w lekturze od samego odcinka. Konstruktywne by to jednak nie było. Problem z obwieszeniem mikrofonami jest po pierwsze taki, że twórcy mogli w ogóle odpuścić sobie wkładanie w usta bohaterów tego i podobnych kretynizmów („mikrofony to nie jest coś, czym się powinno dokonywać zbrodni!”) bez szkody dla (szczątków) fabuły, a z zyskiem dla dynamiki, a drugi i gorszy, że najpierw rzucają takim tekstem, a później przez 10 minut odcinka nie dzieje się nic. Miałem więc stanowczo zbyt dużo czasu, aby ze znużenia zastanawiać się nad wszelakimi idiotyzmami.

Przez prawie połowę czasu antenowego młodsi braciszkowie Yamada kombinują, jak podrzucić starszemu mikrofon, ten bowiem siedzi uwięziony w kawiarni z resztą zakładników (nikt go nie poznaje, bo ma kaptur na głowie, to taki anime Klark Kent). W końcu wrzucają mu sprzęt przez okno (alleluja!), rapują przez 2 minuty i to by było na tyle z treści odcinka. Śladów konstruktywnej fabuły brak, można by pominąć seans tego epizodu i nie stracić nic w rozumieniu całości serii. Ktoś jednym zdaniem przebąkuje, że będzie jakowyś raperski turniej/wojna (jak zwał tak zwał) i to chyba będzie główny wątek tej serii. Powiadam – czemu by nie, byłby to dobry pretekst, żeby bisze rapowały bez tracenia czasu na pierdoły. Tylko gdyby miało to wyglądać tak jak teraz to… no właśnie. Pozostał mi odcinek trzeci, choć że seria się podniesie, nie mam większych nadziei. Budżetu starczyło na jeden odcinek, dobre i to…

Comments on: "Hypnosis Mic -Division Rap Battle- Rhyme Anima – odcinek 2" (1)

  1. MeryZet said:

    Cóż, rzeczy, których ty nie rozumiesz w tym anime dla innych mogą być oczywiste (chociaż przyznaję, że tego jakim cudem nikt oprócz Jiro i Saburo nie poznał Ichiro w kapturze nie ogarniam). No i nie musisz pisać jak baaardzo nudne dla ciebie były te odcinki, bo np. mi bardzo się podobały, oglądałam kilka z nich 2 razy i jak będę miała czas obejrzę to anime całe jeszcze raz.

Leave a comment for: "Hypnosis Mic -Division Rap Battle- Rhyme Anima – odcinek 2"