Jujutsu Kaisen – odcinek 2

Yuuji Itadori zjadł przeklęty przedmiot, czyli palec Sukuny, przeżył i nie stracił kontroli nad własnym ciałem – może jej użyczać Sukunie wedle własnej woli i takoż odbierać. Przybyły na miejsce nauczyciel ze szkoły, do której chodzi Megumi Fushiguro, Satoru Gojou, proponuje, aby Itadori zaprezentował, jak to robi, aby upewnić się, że chłopak rzeczywiście jest w stanie panować nad tym potężnym pasożytem. Nauczyciel mierzy się więc z Sukuną – jest to moment, w którym widz ponownie może pozachwycać się animacją walki, tańcem „kamery” wokół walczących, a z wyczuciem dobraną muzyką, która delikatnie podkreśla owe sceny.

 

Satoru Gojou zauważa niezwykłą przydatność, jaką się odznacza główny bohater i składa mu propozycję nie do odrzucenia. No, w sumie to Itadori może się nie zgodzić, ale taka decyzja oznaczałaby jego egzekucję, jak zarządziła tajemnicza starszyzna. Okazuje się, że palców w sumie jest dwadzieścia (nie, nie ma tych u nóg, paskudnik miał po prostu cztery ręce), sześć ma w posiadaniu grupa, do której należy Gojou oraz Fushiguro, jeden został zjedzony, co oznacza, że należy jeszcze znaleźć trzynaście, a jako że nie da się ich zniszczyć, to jedynym sposobem na unicestwienie Sukuny jest zjedzenie ich wszystkich i… umarcie, wtedy bowiem Sukuna Ryoumen zginie wraz z ciałem, które zamieszkuje. Itadori częściowo pozbawiony wyjścia, ale w sporej mierze z własnej woli, chcąc chronić innych przed zagrożeniem, zgadza się zostać naczyniem na liofilizowane przysma… na palce Sukuny.

 

Następnym krokiem jest zapisanie się do szkoły magii (przepraszam, ale „jujutsu” oznacza właśnie „magię”, naprawdę nic na to nie poradzę…), która nie tylko szkoli wybrane jednostki w wykorzystaniu klątw do walki z innymi klątwami, ale stanowi swoistego rodzaju centrum operacyjne dla wielu już wyszkolonych… magów. Jednak aby się do niej dostać, Itadori musi zdać egzamin, czyli zostać zaakceptowanym przez dyrektora, ale widzowie zaznajomieni z gatunkiem wiedzą, że to tylko formalność.

 

Seria idzie utartą przez lata ścieżką, ale robi to z wdziękiem, polotem i przytupem. Gojou, który na chwilę pokazał się już w poprzednim odcinku, w tym występuje w pełnej krasie (no, prawie…), przez większość czasu towarzysząc głównemu bohaterowi, tłumacząc mu to, co powinien wiedzieć, testując go i się wygłupiając. Tak samo jak Fushiguro, chce on pomóc Itadoriemu i to jemu zawdzięczamy, że nie ubito nam głównego bohatera od razu, a przesunięto egzekucję na czas po pochłonięciu przez niego wszystkich palców. Jest to typ pozujący na leniwego i wyluzowanego, ale kompetentny i diablo silny, przy czym te pierwsze cechy nie są przerysowane, jak to się czasami zdarza. Zastanawia mnie swoisty pietyzm, z jakim ta postać jest prowadzona – Gojou jako jedyny wśród panów ma usta jakby pociągnięte błyszczykiem, a pewna scena w odcinku wygląda nieco inaczej niż w mandze. Nie, żebym narzekała. Absolutnie. Jak dają, to biorę. Sukuna za to nie mógł jeszcze zaprezentować się w szerszym kontekście, na razie możemy tylko z fascynacją obserwować ten kuriozalny przypadek koegzystencji – oraz napawać się głosem Junichiego Suwabe, a to już bardzo dużo. Pod koniec odcinka pojawia się jeszcze dziewczę – trzecia i ostatnia pierwszoroczna do kolekcji z Fushiguro i Itadorim, ale o niej dowiemy się więcej dopiero za tydzień.

 

Komediowych elementów jest tutaj nieco mniej niż w poprzednim odcinku, ale cały czas czuć pewną lekkość w prowadzeniu historii, a charaktery postaci są na tyle zróżnicowane, że ich zwyczajne przestawanie ze sobą wywołuje uśmiech widza. W drugim odcinku, po dobrym openingu dostajemy równie dobry ending, ale oglądać go wciąż i wciąż będę głównie ze względu na ciekawą i oryginalną animację.

Leave a comment for: "Jujutsu Kaisen – odcinek 2"