Kamisama ni Natta Hi – odcinek 1

Przed niejakim Yotą Narukamim nagle pojawia się różowowłosa, dziecinnie wyglądająca panienka i oznajmia w archaicznym dialekcie, że jest wszechwiedzącym bogiem Odynem. Nie jest zagubionym dzieckiem, nie trzeba jej odprowadzać na policję, jej pojawienie się ma cel, a tak w ogóle to życzy sobie zagrać w kosza z Yotą i jego kolegą ze szkoły. Reakcja bezimiennego kolegi jest taka sama jak bohatera – zaprowadzić na policję, niech się dzieckiem zaopiekują. Odin wpada w animowany szał i zaczyna krzyczeć, więc dają jej piłkę, po czym słyszą od niej, że niepotrzebnie się uczą, bo świat kończy się za 30 dni.

   

Na takie dictum kolega macha ręką i odjeżdża w siną dal, natomiast Yota zbiera się na „nie-randkę”.  Najpierw jednak trzeba coś zrobić z małolatą. Wypytywanie i podpuszczanie Odin co do adresu i nazwiska owocuje tylko większą ilością krzyków i tarzania się po ziemi, zintensyfikowanego po odczytaniu przez nią, jak się zapisuje imię Yoty (mniej więcej jako „bóg słońca”).  Po kolejne dawce krzyków w końcu zbierają się oboje do biblioteki na spotkanie z przyjaciółką z dzieciństwa bohatera, Izanami, która przyjmuje rewelacje małolaty z kamienną twarzą i jako coś oczywistego. Niestety, jednocześnie uziemia Yotę, traktując go jedynie jako przyjaciela, co z kolei wzbudza w rzeczonym stan histeryczny i za głośny, jak na standardy biblioteczne.

   

Po wyrzuceniu z czytelni Odin z miernym skutkiem próbuje przekonać Yotę do swojej boskości, co w końcu sprawia, że oboje lądują na ramenie u zaprzyjaźnionego sprzedawcy. Tam dziewczę bezsprzecznie potwierdza swoją boskość, co skutkuje szybką ewakuacją i ostrożnym przyznaniem bohatera, że może jednak ona rzeczywiście… Po czym dowiaduje się, że odtąd może wykorzystywać jej boską moc… i staje na tym, że chyba jednak Odin spróbuje z niego zrobić faceta, który spodoba się Izanami. Po czym następuje kolejna porażka na gruncie damsko-męskim w wykonaniu Yoty.

 

Pod względem graficznym jest w miarę dobrze – ładne tła (operowanie światłem przy zachodach słońca zawsze się udaje), postacie główne – ładniejsze ujęcia mają od pasa w górę, w dalszych zbliżeniach już zaczynają wchodzić krzywizny, no a jak się ruszają to już w ogóle, no i sporo czasu odcinka zajmują ujęcia w super-deformed oraz długie najazdy na tła lub dalszy plan.

 

Generalnie w pierwszym odcinku jest dużo krzyczenia i jestem w stanie stwierdzić, że gdyby przycięto choleryczne wybuchy które zajmują jakieś 1/4 odcinka, to przyniosłoby sporo korzyści. Bohaterowi wyłącza się mózg dopiero w obecności Izanami, a poza tym jest zwykłym bohaterem anime, natomiast Odin jest jak na razie wybitnie irytującą osóbką. Przypuszczam, że rzeczona Izanami też będzie miała jakieś znaczenie większe (w końcu jest przyjaciółką z dzieciństwa) ale w tej chwili pretenduje do miana Miss Kamiennej Twarzy. W sumie jedyne, co mnie na razie zainteresowało, to reakcja rodzicielki na wiadomość, że jej syn przyprowadzi do domu dziwnie wyglądająca małolatę. Bo informacja że świat kończy się za 30 dni przez złe wybory człowieka w świetle kilku wskazówek wplecionych w odcinek może dawać pewną podpowiedź, co go spowoduje. Jak na razie nie ujęło mnie w tym odcinku prawie nic, poza może reakcją rodzicielki, która, mam nadzieję, szybko zostanie wyjaśniona.

Leave a comment for: "Kamisama ni Natta Hi – odcinek 1"