King’s Raid: Ishi o Tsugu Mono-tachi – odcinek 1

Nie świadczy dobrze o pierwszym odcinku nowej serii, jeśli prawie nie łapię z niego zrzutek, bo wszystkie ujęcia wydają mi się równie nieciekawe… Już sam prolog, pokazujący świetlistego rycerza zmagającego się z jakąś mroczną zmazą, udowadnia, że pod względem animacyjnym i wizualnym King’s Raid nie będzie miał za wiele do zaoferowania. Dalsza część odcinka pogłębia to wrażenie. Nie idzie mi nawet o nieuchronne oszczędności w postaci wyludnionych ulic i znieruchomiałych statystów – bardziej o to, że zarówno styl rysunku, jak i dekoracje są kompletnie sztampowe.

Można by złośliwie powiedzieć, że pasują do fabuły, która w tym odcinku była przegadana i wypchana ekspozycjami. Ogólnie jednak zawiera ona stosowne elementy. Oto młody bohater, który pragnie wszystkich chronić, bo tak (oraz ma PTSD), a przy tym wyraźnie wierzy, że nie matura (tudzież jakiekolwiek zaawansowane umiejętności), lecz chęć szczera… Oto jego biuściasta przyjaciółka z dzieciństwa, zalążek przyszłej drużyny. Oto jego kumple, fajne i równe chłopy, takie akurat, żeby było przykro, jak ich obowiązkowo usiecze obudzone po latach Zło, żeby bohater miał lepszą motywację. Oto dostojnicy dworscy, pyszałkowaci i krótkowzroczni, których błędne decyzje pochłoną wiele młodych istnień. Oto (oszałamiająco przystojny) przedstawiciel Uciskanej Rasy, pragnący zemsty na ludziach za wszelkie krzywdy przeszłe i przyszłe (do urojonych jeszcze nie doszliśmy). Oto… mueh. Fabuły w zasadzie nie muszę chyba streszczać, bo wystarczy powyższe jej elementy poskładać w najbardziej przewidywalny możliwy sposób.

Oczywiście trochę się czepiam: King’s Raid to adaptacja gry na komórki i prawdę powiedziawszy, w grze podobne zawiązanie akcji ma mnóstwo sensu. Wytycza kierunek rozwoju i działań bohatera, a przy tym nie przytłacza bez potrzeby gracza nadmiarem szczegółów „oryginalnego” świata i systemu magii. Niestety jednak film (czy serial) i gra to kompletnie odmienne media i omawiane anime sprawia wrażenie kolejnego oklepanego fantasy, korzystającego ze schematów obecnych w tym gatunku dosłownie od całych dekad. Może sprawdzi się, jeśli ktoś zna grę i koniecznie chciałby obejrzeć „swoją” drużynę na ekranie, ale zachęcić na razie nie zachęca. Może akcja się rozkręci, jednak ten odcinek był zwyczajnie nudny i pozbawiony cienia życia.

Leave a comment for: "King’s Raid: Ishi o Tsugu Mono-tachi – odcinek 1"