Tonikaku Kawaii – odcinek 2

Noc się zbliża, a skoro Nasa i Tsukasa są już małżeństwem, to powinni się jak małżeństwo zachowywać, czyli… Wyobraźnia Nasy wariuje, po chwili jednak chłopak bierze się w garść i analizuje, jak by tu zmieścić dwie osoby na niewielkim łóżku. A może kupić nowe? Gdy powoli zbliża się do rozwiązania problemu, staje przed nim Tsukasa, której wejścia nie zauważył. Dziewczyna przywiozła swoje rzeczy, co jeszcze bardziej utwierdza bohatera w przekonaniu, że będą spać razem – no, przynajmniej w tym samym pokoju. Zaczyna go też zastanawiać inna kwestia. Dlaczego w ogóle za niego wyszła? Tsukasa unika konkretnej odpowiedzi, wiadomo jedynie, że i ona coś czuje do chłopaka, ale dlaczego (jak gdyby miłość wymagała wyjaśnień…), na razie zdradzać nie zamierza. Potem, widząc problem z noclegiem, chce iść do hotelu, Nasa ją jednak zatrzymuje i obiecuje kupić dowolny futon, o jakim sobie zamarzy.

Podczas zakupów okazuje się, że Nasa zna się na futonach jak mało kto, co pozwala im wybrać ten najodpowiedniejszy. Kupują także inne potrzebne rzeczy, aby dziewczyna rzeczywiście czuła się jak u siebie w domu. W końcu, po przebraniu się, zmianie fryzury („och, moja żona wygląda cudownie też w upiętych włosach!”) nadchodzi pora spania. Jak łatwo się domyślić, Nasa zasnąć nie potrafi, Tsukasa za to, pogrążona w głębokim śnie, wykonuje dziwne ruchy, koniec końców zaś zabiera małżonkowi pościel… Nazajutrz nie bardzo pamięta, co się działo, ba, zaczyna rozbierać się przy chłopaku i dopiero jego stanowcza reakcja ją otrzeźwia. Nie mogło też zabraknąć sceny, w której bohaterowie zastanawiają się, jak się do siebie zwracać – po usłyszeniu „Tsukasa-chan” dziewczyna rumieni się nie mniej niż Nasa przez prawie cały odcinek.

O ile pierwszy odcinek Tonikaku Kawaii jeszcze mnie do końca nie kupił, o tyle drugi zrobił to w zupełności. Jasne, nie mamy do czynienia z wybitnym tytułem (zresztą, najprawdopodobniej o żadnym anime z sezonu nie będzie można tego powiedzieć), ale jako bezpretensjonalna komedia pełna wdzięku sprawdza się znakomicie. Poszczególne scenki składające się na odcinek są nieskomplikowane, protagonista zachowuje się jak typowy nastolatek w anime, którego sam widok płci pięknej u jego boku zawstydza, a mimo to seans sprawia przyjemność i nie nudzi – ot, kolejny dowód, że urok tkwi w (dobrze podanej) prostocie. Duża w tym zasługa seiyuu, zwłaszcza Junyi Enokiego, który co chwila mnie rozbrajał swoim onieśmieleniem, oraz muzyki czy raczej różnych efektów dźwiękowych podkreślających komizm danej sytuacji. Absolutnie nie przeszkadzało mi, że oglądałam na ekranie jedynie dwójkę bohaterów, choć nie obrażę się na nowe postaci, a takowe – dwie dziewczyny – mają pojawić się już w następnym odcinku. Byle nie spełniły ról, o jakich myślę, bo doprawdy – perypetie uroczego małżeństwa wystarczająco się bronią i są pewnym powiewem świeżości wśród wiadomo jakich komedii romantycznych.

Leave a comment for: "Tonikaku Kawaii – odcinek 2"