Ex-Arm – odcinek 3

Źródłem wszystkich naszych bied jest porównywanie.

Søren Kierkegaard

Przepraszam, zbłądziłem. Wątpiłem w twórców, wątpiłem w studio Visual Flight! Tymczasem nigdy nie było podstaw do obawy – słabość nie była w nich, słabość była we mnie! To mnie brakowało pasji oraz woli, aby w pełni pogrążyć się w świecie Ex-Arm, to dla mnie przekaz tej serii był tak obciążający, że ledwo wytrwałem trzeci odcinek. Musiałem go zatrzymywać, oglądać po minucie na raz, zmuszać się do każdej kolejnej sceny. Uważałem się za weterana anime, tymczasem całe to doświadczenie okazało się niewiele warte w porównaniu do tego, czego wymagali ode mnie twórcy. Ostatecznie dałem radę, ale wiele mnie to kosztowało.

Akcja zaczyna się, gdy nasi policjanci postanawiają przejąć kolejne ex-arm, tym razem znajdujące się w posiadaniu bananowego dyktatora przebywającego na uchodźstwie w Japonii. Fakt, że wszystkie poprzednie jednostki wysłane w tej sprawie zniknęły bez śladu, nie zraża ich ani trochę, jak i w szczególności nie motywuje do przygotowania czegokolwiek przypominającego plan. Jeden cyber-lesbijski pocałunek później protag wyrusza mężnie stawić czoło czekającej na niego animacji. Mogło być gorzej – system obronny willi dyktatora wydaje się składać jedynie z cyber-pokojówki, acz na jego nieszczęście ochoczo podejmuje ona próbę inscenizacji wczesnych odsłon Mortal Kombat. Nie wygląda to dla policji najlepiej, jednak sytuacja zmienia się na lepsze, gdy lokalne władze militarne postanawiają, że krzątających się po okolicy kolegów protagonisty należy zlikwidować.

Widzowie małej wiary mogą zacząć zastanawiać się, cóż szczęśliwego w tym, że bohaterów starają się teraz zlikwidować dwie niezależne organizacje. Dowodzi to nieznajomości elementarnej logiki – oczywiste jest, że zlikwidować się da ich tylko raz, a zaciekła rywalizacja o ten ograniczony zasób szybko zamienia się w regularną wojnę między siłami dyktatora (reprezentowanymi przez pokojówkę) a lokalnymi siłami wojskowymi, z tragicznym skutkiem dla tych ostatnich. Taki obrót sprawy dało się przewidzieć choćby z faktu, że lider wojskowych jest 2D, co jasno znamionuje bycie mięsem armatnim. Zamieszanie wykorzystuje protagonista, heroicznie hakując na potrzeby policyjnej akcji bojowego drona należącego do policji. Jest to wielokrotnie już ukazywany w tej serii przykład użytecznego, a zarazem moralnego użycia hackingu.

Mimo optymistycznego zakończenia odcinek zamroczył moje myśli niczym wszechobecne w nim połacie pyłu, którego wirujące kłęby zdawały się niezależne od miejsca, czasu, jak również tak prozaicznych kwestii, jak ruchy kamery. Jest coś głęboko problematycznego w tym świecie… Czy to postacie 2D nałożone jak wycinanki na trójwymiarowe tła…? Nie, to nie to. Czy to protagonista, którego możliwości mimiki są obecnie mizerne w porównaniu do już istniejących robotów? Nie, nie to również. Czy to latarka znajdująca się w miejscu jego genitaliów jak też rozbłyskująca przy próbach pocałunków? Ponownie nie. Problemem są inne anime. Gdyby ich nie było, Ex-Arm błyszczałby jak gwiazda. Gdyż one istnieją, pogrążony jest mroku porównania. Cóż pozostaje nam zrobić – należy zapomnieć. Będę wytrwale medytował, aż wyrzucę ze swojej pamięci wszystkie inne serie. Wtedy – i dopiero wtedy – powrócę do Ex-Arm.

Comments on: "Ex-Arm – odcinek 3" (1)

  1. Adramcia said:

    No dobra, przekonałeś mnie tą latarką znajdująca się w miejscu jego genitaliów, rozbłyskująca przy próbach pocałunków. Muszę to zobaczyć.

Leave a comment for: "Ex-Arm – odcinek 3"