Hataraku Saibou Black – odcinek 1

Gdy jesteś zwykłą szeregową czerwoną krwinką, twoje zadanie wydaje się proste – masz razem z innymi krwinkami roznosić tlen po całym organizmie, sprawnie i szybko, przy okazji zwiedzając takie cudowne miejsca jak żołądek, płuca, czy też serce. Na szkoleniu pokazują ci filmy ukazujące te wspaniałe miejsca i twoich przyszłych współpracowników i sempajów, którzy będą cię prowadzić, i wkładają do głowy, że od twojej pracy zależy przyszłość organizmu, w którym się znajdujesz, a także twoja. Jako krwinka AA2153 wraz z towarzyszami ruszasz by wypełnić misję… i zderzasz się z rzeczywistością.

 

Sempaje nie mają czasu na zajmowanie się szczypiorkami, bo brakuje rąk do pracy, spotkani współpracownicy wcale nie wyglądają i nie zachowują się jak ci na filmie, komórki, do których dostarczasz tlen, wcale nie są radosne i uśmiechnięte, i szybko zostaje ci uświadomione, że propaganda nijak nie ma się do rzeczywistości. Jesteś w miejscu, które popada w ruinę i zmierza ku upadkowi, ponieważ jego właściciel już od dłuższego czasu nie dba o swoje zdrowie. A ty, jako czerwona krwinka, masz poświęcić wszystkie swoje siły, żeby tę ruinę utrzymać jeszcze przy życiu.

 

Hataraku Saibou Black nie jest kontynuacją serii Hataraku Saibou (ta ma własną kontynuację), ale tworem, można to ująć, alternatywnym. O ile w pierwowzorze nasza bohaterka, czerwona krwinka, pędziła w miarę bezpieczne i radosne życie w zdrowym organizmie, tutaj będziemy mieli (nie)przyjemność zderzyć się z rzeczywistością zupełnie odmienną. Organizm, w którym rozgrywa się fabuła, jest zdecydowanie na wykończeniu – pije, pali, źle się odżywia, żyje w ciągłym stresie – a to, jak mieliśmy i będziemy mieli okazję zaobserwować w pierwszym odcinku, wpływa na jego mieszkańców. Zaś nasz bohater (bo tym razem jest to krwinek) szybko pozbywa się złudzeń co do swojego losu i przeznaczenia (na szczęście jest główną postacią, więc chyba pożyje przynajmniej te kilkanaście odcinków).

 

Można zauważyć, że całe towarzystwo krwinkowo-komórkowe jest, jakby to ująć, poważniejsze i mniej radosne, niż w serii-matce, co w sumie nie dziwi, zważywszy warunki, w jakich żyją. Pozatykane tętnice, trujące gazy, krwinki-zombi, inwazje drobnoustrojów, brak tlenu i składników odżywczych – to zdecydowanie nie wpływa pozytywnie na otoczenie. Co do wyglądu postaci – oczywiście zachowane zostały podstawowe cechy charakterystyczne – płytki krwi nadal są dzieciakowate, makrofagi nadal wymachują śmiercionośną bronią, komórki T nadal wyglądają jak przepakowana ochrona. Najwyraźniejsza zmiana nastąpiła za to w populacji czerwonych krwinek, które tutaj są w przeważającej większości płci męskiej – jak i nasz bohater, oraz białych krwinek, które są białe, mordercze i zdecydowanie mają czym oddychać. Znaczy, babki to są. Biuściaste bardzo. Stawiam na zabieg artystyczny mający wizualnie sugerować, że seria będzie poważniejsza. Choć nadal erytrocyt i tak musi być ratowany przez leukocyta – to się nie zmieniło.

 

Generalnie moje oczekiwania co do Black są spore – bo będzie tu balansowanie ciężkimi tematami i walenie widza po głowie „Patrz co się dzieje, jak źle się odżywiasz, palisz i pijesz!”. Mam nadzieję, że nie wyłoży się właśnie na tej dydaktycznej części, która niezbalansowana innymi wątkami, może okazać się dla niektórych osób nie do przejścia.

Leave a comment for: "Hataraku Saibou Black – odcinek 1"