Tym razem ciężko pracujące krwinki zostają oderwane od swojej pracy przez nagłe wydarzenie. Muszą porzucić aktualne zajęcia i szybko podążyć w dolne partie ciała, bowiem czeka je nie lada zadanie – organizm życzy sobie erekcji, a jakby ktoś nie wiedział, do tego czerwone krwinki są jak najbardziej potrzebne, żeby nie powiedzieć, niezbędne.
Tak więc mamy detaliczne opisanie procesu erekcji, który zachodzi w organizmie, przy akompaniamencie pracujących ciężko krwinek, na chwilę wizytujemy wraz z bohaterem spermatogonia, w których produkowane są spermatocyty, przeżywamy wraz z nim zaburzenia erekcji i wspomaganie organizmu viagrą, a w końcu dowiadujemy się, że cóż, nie zawsze wytrysk kończy się nowym życiem. Takie życie.
Niestety, kolejny odcinek przynosi dla naszego organizmu złe wieści – otóż w trakcie stosunku zaraził się dwoinką rzeżączki. Bakterie namnażają się w szalonym tempie, białe krwinki mają o wiele za dużo roboty i, bądźmy szczerzy, przegrywają. Dowództwo wysyła je na śmierć, której notabene są świadome, a w dolnych rejonach organizmu toczy się zażarta walka z przeciwnikiem. Na szczęście z zewnątrz przychodzi pomoc, więc widz nie będzie się musiał żegnać z Białą Krwinką numer 1196.
W kwestiach technicznych w Hataraku Saibou Black widać miejscami oszczędności na animacji, Białe Krwinki czasem wyglądają jak wycięte z białego papieru, a nowe bakterie i wirusy są bardzo… krzywe i uproszczone. Z drugiej strony serio, obraz zniszczenia też trzeba umieć, zwłaszcza strategicznie nanieść zwały cholesterolu, rdzę i inne uszkodzenia organizmu. Postacie bohaterów, przynajmniej tych, którzy mają jakieś kwestie, są łatwe do odróżnienia, a ogólny wyglądu organizmu jako miasta nie odbiega zbytnio od oryginalnego Hataraku Saibou.
Fabularnie, jak sam tytuł mówi, mamy do czynienia z mroczniejszą stroną życia, czyli organizmem wyniszczonym przez używki, stres i złe odżywianie, niedbającym o siebie i przez to narażonym w większym stopniu na różne „wypadki” i zakażenia. Dydaktyczny wydźwięk jest tu bardzo wyraźny, choć wątpię, czy kogoś od picia alkoholu powstrzymał widok ładnych przepracowanych hepatocytów czy duszących się w oparach tlenku węgla krwinek. W kolejnych odcinkach szykuje się też niezła jazda, bowiem widać, że założeniem serii jest, iż organizm będzie spotykać kolejne nieszczęście za nieszczęściem, co w końcu może doprowadzić do śmierci. Pytanie zasadnicze brzmi, twórcy zdecydują się na ten krok, czy może jednak uda się osobnikowi wymigać. I choćby dlatego, a nie tylko dla śledzenia idealistycznego Krwinka, warto Hataraku Saibou Black obejrzeć. A poza tym to przyswoić w sumie spory kawałek wiedzy o tym, jak wpływamy na nasz organizm.