Tatoeba Last Dungeon Mae no Mura no Shounen ga Joban no Machi de Kurasu Youna Monogatari – odcinek 2

Trójka komediantów: „Paskowa Księżniczka” Selen, zielonowłosa łowczyni pien… przygód oraz pułkownik Merthohan nie są w stanie skupić swojej uwagi na niczym innym poza nieobecnością wśród tych, którzy zdali egzamin do akademii wojskowej, Lloyda Belladonny. Nie są w stanie uwierzyć, jak ktoś taki mógł nie zdać, i wspólnie z pułkownik Choline – która głupotę i niekompetencję innych (właściwie tylko Merthohana) smaga jednym z najstarszych animowanych narzędzi zagłady – próbują dojść do przyczyn takiego stany rzeczy. Krótkie śledztwo prowadzi ich do zaskakujących odkryć, a jednocześnie utwierdza w przekonaniu, że głównego bohatera koniecznie trzeba pozyskać. Światełkiem w tunelu są poszukiwania zaginionej dawno temu księżniczki, za której odnalezienie wyznaczono nagrodę – w tym spełnienie jednego życzenia. Grupa dzieli się więc obowiązkami i przystępuje do realizacji planu.

Tymczasem główny temat rozmów powyższej czwórki lekko podłamany, ale nie zrezygnowany zachodzi do zapyziałej restauracji w poszukiwaniu pracy. Chce bowiem zostać w mieście i spróbować swoich sił za rok. Przybytek okazuje się należeć do byłego gwardzisty zaginionej księżniczki, Chroma Molybdenuma (zapewniam, że jak sobie poszukacie imion postaci, to znajdziecie różne dziwne rzeczy), który oczywiście od razu wyczuwa aurę Lloyda, z czego wnika ciąg nieporozumień, kompletnie niezarejestrowanych przez głównego bohatera. Cały odcinek, chyba jeszcze gęściej niż poprzedni, napakowany jest scenkami komediowymi, czy raczej gagami – bowiem znajdzie się tu mnóstwo starych, klasycznych zagrywek i reakcji postaci, jakich już zbyt często nie uświadczymy we współcześnie produkowanych anime. Co za dużo, to jednak niezdrowo, zamiast mnie więc bawić, owe sceny raczej zaskakiwały, wyskakując dosłownie z każdego kadru, czasami niczym nie zapowiadane, niestopniowane i niepodbudowane. Nawet klasyk nad klasykami, czyli duet tsukkomi i boke, których wariacją są w tej samej kolejności Choline i Merthohan, może zmęczyć, bowiem zwyczajnie ich natężenie na jeden odcinek jest zbyt duże. Nie, żeby Merthohana było za dużo, on czasami nawet potrafi rozbawić, chociażby dzięki kontrastowi między pierwszym wrażeniem, jakie pan robi, a tym, co się mu dzieje i jak na to reaguje. Choline również jest interesującą osóbką, na początku myślałam, że najbardziej kompetentną z tej bandy, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że to tylko złudzenie powodowane tym, jak prezentuje się na tle pozostałych.

Drugi odcinek nie był już tak bolesny w odbiorze, jak poprzedni – wiedziałam, czego się spodziewać, miałam odpowiednie nastawienie – i to okazało się bardzo ważne przy seansie tego tytułu. To komedia – głupiutka, parodiująca trochę nieporadnie pewne schematy i używająca do tego – tutaj może się komuś zakręcić łezka w oku – zabiegów często-gęsto używanych w starszych seriach. Najważniejsze są tutaj postaci, nieporozumienia między nimi oraz rozbrajany schemat przepakowanego bohatera, który na tle innych postaci ma akurat najmniej do powiedzenia – to nie on jest motorem wydarzeń, tylko ta kolorowa banda, która wokół niego skacze. Gdzieś tam w tle zapowiada się większy wątek z wojną między naszym królestwem Azami a imperium Jiou, jakimś niemilcem manipulującym królem, aby do niej doprowadzić oraz Marie, u której zamieszkuje bohater, chcącą temu zapobiec.

Co prawda buc, ale i tak szkoda mi Alana…

Leave a comment for: "Tatoeba Last Dungeon Mae no Mura no Shounen ga Joban no Machi de Kurasu Youna Monogatari – odcinek 2"