86 – odcinek 2

Pomijając pierwszą scenę, w której widzimy, a raczej słyszymy uprzejmą odpowiedź Undertakera na wieczorne yoroshiku Leny i jej ulgę oraz zadowolenie z tego faktu, odcinek tym razem zaczyna się po stronie 86 (tak się ich określa: osiemdziesiątki szóstki, ale zostanę przy zapisie cyfrowym). Po bitwie trzeba odpocząć, ogarnąć maszyny, dorzucić do skrzynki pełnej nieśmiertelników kolejny. Pojawia się pierwszy dorosły w szwadronie Spearhead – mechanik? W każdym razie zachowuje się w porządku i powitałam jego pojawienie się z pewną ulgą.

Kilka dni później ponownie atakuje wróg, zwany poetycko Legionem. Mimo przewagi liczebnej po jego stronie i wyraźnie lepszych jednostek taktyka pułapki i zaskoczenia w wykonaniu szwadronu się sprawdza; tym razem nie ma ofiar śmiertelnych, a my możemy bliżej przyjrzeć się tak zdolnościom pilotów, przede wszystkim dowódcy, jak i mechanice walki pająkowatymi mechami, juggernautami. O ile wydaje się lekko dziwaczna, o tyle mi się podoba, a samo starcie, w CG oczywiście, zrobiło na mnie całkiem dobre wrażenie; nie mam oporu przed oglądaniem kolejnych, wręcz przeciwnie.

Tymczasem Lena dostała, jak się wydaje, zaproszenie na wykład dla kadetów, tyle że jej wystąpienie raczej nie było uzgodnione z prowadzącym zajęcia. Otóż najpierw opowiada on znudzonym kadetom o początku konfliktu przed dziewięcioma laty, co zapewne wiedzą, ale za to widz sobie może sobie ułożyć szczegóły obrazka, łącznie z nowymi, jak ten, że przewidywany dwuletni czas zakończenia walk wynika ze zużycia maszyn Legionu (aczkolwiek wyglądały, jakby zeszły prosto z taśmy fabrycznej). Ponadto wygląda na to, że wrogiem republiki są wyłącznie owe maszyny, które wcześniej wykończyły swoich imperialnych twórców, wystarczy więc tylko spokojnie doczekać, aż zużyją się im baterie i inne kabelki, zwłaszcza że wojna jest całkowicie bezkrwawa… Tu oczywiście wtrąca się Lena i zdradza młodszym, jak jest naprawdę: że otaczający republikę mur został zbudowany przez nie-Albańczyków (Albańczycy to srebrnowłosi), po wybuchu wojny pozbawionych decyzją polityczną praw obywatelskich i zmuszonych do życia i walki w strefie granicznej (dystrykt 86), nierzadko ginących za kraj, który postanowił wymazać ich istnienie. Nie wydaje się, żeby groził jej sąd wojskowy za zdradzenie tajemnicy (wuj generał itd., a cichy obserwator wykładu – oficer polityczny? – znika bez słowa), ale dziwniejsza według mnie jest reakcja kadetów. Otóż wbrew uniesieniu Leny nie są oni wcale przejęci tym, że na przedpolach republiki, w której mimo wojny albańscy Sanmagnolczycy spokojnie sobie żyją, giną w tajemnicy przed opinią publiczną ich rówieśnicy. Przecież to nie są ludzie…

Nie składa mi się to i jak na razie to najpoważniejszy zarzut. Wojna trwa dziewięć lat, zatem zaczęła się za pamięci tych kadetów; skoro ciemnoskórzy zostali pozbawieni praw po jej wybuchu, to znaczy, że wcześniej żyli wraz z Albańczykami. Możliwe, że był jakiś konflikt czy napięcie na tle rasowym, ale to nie to samo, co zupełnie odmówić im człowieczeństwa, jakby byli innym gatunkiem! Czy nikogo to nie zdziwiło ani nie poruszyło? Nikt nie miał pytań ani wątpliwości? Propaganda państwowa to potężna rzecz, jasne, ale żeby aż tak, i w tak krótkim czasie (dziewięćdziesiąt lat to jeszcze bym rozumiała)? W takim razie dlaczego Lena jest taką jedyną sprawiedliwą, skąd jej się to wzięło? Mam nadzieję, że to się jakoś w miarę sensownie wyjaśni, bo to rzecz kluczowa dla fabuły… Pytań mam zresztą więcej, m.in. gdzie są dorośli 86, skoro walczy młodzież. Internowani, eksterminowani? Bo jeśli jedynym wyjaśnieniem jest „bo tak będzie bardziej tragicznie”…

Drugi mój, ale zdecydowanie mniejszy zarzut, a raczej wątpliwość, to podział odcinka. Tytuł pojawiający się w połowie to betka, ale „scena po napisach” jest tak naprawdę integralną częścią odcinka i trwa ładnych parę minut. Obserwujemy kolejny wieczór po bitwie szwadronu Spearhead i kolejne – najwyraźniej – połączenie się z nimi Leny, która stara się w ten sposób „ulepszyć komunikację” ze swoją jednostką. Szwadron nie jest tym może zachwycony, ale i nie protestuje. Także Shin zmuszony jest docenić inteligencję Handlera One (jej wskazówki w czasie walki, mimo że spóźnione, były słuszne) i jej upór – zmusza go ona do sporządzania porządnych raportów, bo jako pierwsza zauważa, że pisał je metodą kopiuj-wklej. Poprzedni Handlerzy ewidentnie ich nie czytali, ale ona jest inna i 86 muszą to uznać. Zresztą na sprawach militarnych się nie kończy; Lena wypytuje o czas służby członków Spearhead i dowiaduje się, że większość ma za sobą cztery lata, a Undertaker prawie pięć. To wspaniale, bo zdaniem dziewczyny już wkrótce będzie mógł zakończyć służbę i odzyskać prawa obywatelskie. Tyle że uśmiech Shina na te słowa każe mi sądzić, że to może być kolejna warstwa propagandowego kłamstwa.

Jeśli chodzi o technikalia, zdecydowanie mi się podoba, bardzo porządna robota. Jak pisałam, nie mam zastrzeżeń do CG, postaci, tła, gra światłem, kolorystyka, animacja ruchu, mimika – wszystko wydaje się w porządku, jeśli nie lepiej. Interesująca jest też oprawa muzyczna – pomijając opening – i wręcz żałuję, że odgłosy walki zagłuszyły lecącą w tle piosenkę, śpiewaną ingriszem. Naprawdę liczę, że fabuła dorówna warstwie audiowizualnej…

Leave a comment for: "86 – odcinek 2"