Jouran: The Princess of Snow and Blood – odcinek 2

W tej odsłonie informacji na temat tego, co doprowadziło do aktualnego stanu geopolitycznego brak, ale za to dowiadujemy się co nieco o głównej bohaterce. Czy może raczej wypadałoby napisać, że dowiadujemy się chyba wszystkiego, co widzowi do szczęścia potrzebne. Dowiadujemy się również więcej o ówczesnej sytuacji oraz o działalności przeciwników rządów rodu Tokugawa. Czy może raczej wypadałoby napisać, że dowiadujemy się wszystkiego, co na pierwszy rzut oka należy wiedzieć… Subtelnością bowiem twórcy nie grzeszą, za to łopatologię wykorzystują z wielkim zaangażowaniem. Człowiek niczego sam domyśleć się nie może i należy mu wszystko, co najistotniejsze podać na tacy. Zabija to jakikolwiek suspens, który w teorii można by uzyskać, dawkując informacje i część rzeczy jedynie sugerując, aby widz sam wszystko sobie poukładał. Najwidoczniej twórcy nie chcieli, żeby oglądający przemęczali swoje szare komórki. Albo uznali, że większość widzów to debile… Chociaż bardziej prawdopodobną przyczyną zaistniałego stanu rzeczy wydaje mi się nieudolność twórców w pisaniu scenariusza i aranżowaniu poszczególnych scen.

No dobrze, ale czego właściwie dowiadujemy się w tym odcinku? Otóż, jak wiadomo, Yukimura (dawniej Sawa Karasumori) w dzieciństwie straciła całą rodzinę. Okazuje się, że sprawcy wytłukli nie tylko rodzinę protagonistki, ale całą wioskę, w której mieszkała. Przyczyną tego były posiadane przez jej mieszkańców magiczne zdolności, objawiające się między innymi ich niebieską krwią, nadnaturalnymi możliwościami regeneracji i przemianą w… coś pomiędzy żywym a umarłym. A wszystko to przy pomocy białego kruka. Nie wiem, nie znam się, ale w tej części po raz kolejny zostajemy uraczeni dziwaczną transformacją Yukimury. Tym razem walka z potworem tygodnia naprawdę mnie rozbawiła. A, no i zła organizacja, która wybiła pobratymców Sawy, postanowiła odkryć źródło ich niezwykłych mocy i na podstawie swoich badań i znalezisk (dokonanych nie wiem, jak, skoro wszystkich posiadaczy kruczej mocy pozbawiono życia) stworzyć swoje własne wersje Przemieńców (tak je będę nazywać), które chyba jednak do oryginałów się nie umywają, bo Yukimura zdecydowanie za łatwo je pokonuje.

Do parasolkokuszy dołącza ten oto nowoczesny cud techniki odbijający kule z pistoletu

Po całej tej rzezi Sawa została przygarnięta przez szefa Nue i od tamtej pory żyje dla swojej zemsty. Aktualne śledztwo miało nawet szansę odsłonić przed nią fakty, których rzekomo nikt nie zna, ale szansa została brutalnie pod koniec odcinka wyeliminowana. Chyba miało to pokazać, ile mrocznych tajemnic kryje ta tajna organizacja oraz potwierdzić słowa jednej z bohaterek o tym, że siogun zdrady nie wybacza.

W tle gdzieś tam przemyka wątek młodszej „siostrzyczki” Yukimury, który zasygnalizowała urwana końcówka poprzedniego odcinka. Schemat schematem, łatwo się domyśleć, o co w tej historii chodziło, ale kompletnie rozbroiła mnie głośna rozmowa na jego temat (mianowicie o motywach postępowania głównej bohaterki). Łopatologia łopatologią, ale to już była przesada – twórcy naprawdę nie chcą, żeby widz używał przy tej serii mózgu. Przy okazji urwanego zakończenia… Nie wiem, czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale w tym odcinku bardziej niż w poprzednim widać nieporadność twórców. I nie chodzi tu tylko o łopatologię. W bardzo dziwnych momentach przeskakuje się tu od sceny do sceny, niektóre z nich się wręcz urywają i to nie w sposób, który sprawiałby, że widz już zaraz chce wiedzieć, co się dalej wydarzy. Wygląda to bardziej tak, jakby ktoś dostał gotowy scenariusz w całości i postanowił pomieszać poszczególne sceny, ale pociął wszystko tak nieumiejętnie, że widz będzie jedynie drapał się po głowie i zastanawiał, dlaczego akurat w tym momencie akcja przenosi się gdzie indziej. Chyba tylko jedno przejście w tym odcinku było niezłe. Reszta to konstrukcyjna amatorszczyzna.

No dobra, ponarzekałam, czas na zalety. A właściwie zaletę – animacje towarzyszące czołówce i napisom końcowym są całkiem ładnie zgrane z muzyką i nieźle skomponowane. Szału nie ma, ale w porównaniu z resztą oprawy technicznej (muzyka to kwestia gustu, ale mnie piosenki grupy Raise a Suilen niezbyt przekonują) te małe plusy są naprawdę wyraźne.

To dziwadło to najwyraźniej czarny charakter…

Leave a comment for: "Jouran: The Princess of Snow and Blood – odcinek 2"