Sentouin, Hakenshimasu! – odcinek 2

Rokugou wraz z Alice i Snow przystępują do wypełnienia swojej misji, czyli ruszenia do walki z armią wroga. Na początku cała trójka przygląda się treningowi wojowników i szybko wychodzi na jaw, czemu przebieg wojny wygląda tak jak wygląda, czyli niezbyt ciekawie dla strony ludzkiej. Nie dość, że większość sił to podstarzali lub starsi faceci, to strategia walki oparta na honorowym szturmie na silniejszego przeciwnika i nieumiejętność wykorzystaniu co bardziej obiecujących jednostek nie mogą przynieść pożądanych rezultatów. Członkowie korporacji Kisaragi rzecz jasna wprowadzają swoje zmiany, a na początek postanawiają zaatakować i odciąć linie zaopatrzeniowe wroga, aby ten się wycofał. Początkowo wszystko idzie dobrze, aż do momentu, kiedy na miejscu zjawiają się wyżsi rangą i obdarzeni większymi mocami dowódcy demonicznej armii.

Drugi odcinek pokazuje, że jest tu pomysł na fabułę. Poznajemy realia konfliktu, które pozwolą udowodnić swoją wartość bohaterom specjalizującym się przecież w dywersji i podstępnych metodach prowadzenia walki. Poznajemy też całe grono nowych postaci, zarówno po stronie protagonistów, jak i antagonistów. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zostały zaprojektowane w sposób, jaki widzieliśmy w Kono Subarashii Sekai ni Shikufuko wo!. Owszem, mają niezwykłe umiejętności i z pozoru powinny mieć całkiem dużą wartość bojową, ale ich charaktery i sposób myślenia sprawiają, że przez dłuższy czas pozostaną kulą u nogi głównego bohatera… A właśnie, co do jego osoby – niestety próba przedstawienia go jako jednocześnie elementu komediowego, głosu rozsądku i głównego wojownika jest zdecydowanie nieudana. Jego durne zachowania, które w zamyśle mają stanowić źródło komizmu, bardzo często objawiają się w całkowicie nieodpowiednich momentach, zaś przejścia pomiędzy trybami zachowania są nienaturalnie szybkie i źle zaplanowane. Nie dotyczy to wyłącznie Rokugou – takie wpadki mają wszyscy w tym odcinku, chociaż najlepiej wypadła dowódczyni demonów, która zdecydowanie umie składać oferty nie do odrzucenia. Oczywiście, nie wszystkie sceny są nieudane, ale w tym odcinku przeważały te gorsze momenty.

Animacja walk nie zachwyca. Mniej ważne sceny ukazano szczątkowo i po taniości, a poważniejsze potyczki mogły się podobać, chociaż także nie spodziewajcie się tutaj topowego poziomu dla gatunku. Ogólnie jest przeciętnie i nic poza tym. Nie zachwyca również ścieżka dźwiękowa, o której zapomina się jeszcze w trakcie trwania sceny, której nastrój ma kreować. Piosenka z czołówki to przeciętniak i to raczej z drugiego rzędu – No.6 w wykonaniu Miku Itou to nie jest utwór, którego słuchałbym częściej niż raz na tydzień podczas seansu odcinka.

Jestem nieco rozczarowany tym, co dotychczas zaprezentował ten tytuł, a nie miałem co do niego wielkich oczekiwań. Widać, że autor oryginału miał jakiś pomysł na fabułę i bohaterów, ale masa elementów dodana jest na siłę, bez wyczucia sytuacji, a momentami po prostu bez gustu. Czy ulegnie to zmianie? Wątpię, ale nie ma tu też niczego, co całkowicie dyskwalifikowałoby tę serię. Przy braku ciekawszych alternatyw można by poświęcić jej te dwadzieścia minut tygodniowo.

Leave a comment for: "Sentouin, Hakenshimasu! – odcinek 2"