Seven Knights Revolution – odcinek 2

W Akademii Granseed Faria prezentuje Nemo swoim kolegom i koleżankom z samorządu szkolnego, oznajmiając, iż staje się on nowym członkiem tego gremium. Jako że w skład samorządu wchodzą najlepsi Spadkobiercy, taka decyzja budzi oczywiście sprzeciw, jednakże Faria ma dość autorytetu, aby go odrzucić. Oprowadzenie bohatera po akademii zleca niejakiemu Joe, będącemu Spadkobiercą posługującego się lodem wojownika Spike’a. Nie jest on szczególnie zachwycony tym zadaniem, zwłaszcza że Nemo – choć niby grzeczny i ustępujący mu we wszystkim – wysuwa jakieś dziwne obiekcje w kwestii chronienia innych za cenę własnego życia. W sensie: a jak się już to życie zużyje, to kto będzie ludzi chronić?

Nazajutrz inny członek samorządu, Gareth, wysyła Nemo do „laboratorium” z jakimś eliksirem. Na miejscu pojawia się również Joe i całe szczęście, ponieważ przywieziony przez niego poprzedniego dnia zamrożony smok odżywa, zagrażając wszystkim obecnym (w tym biuściastemu obiektowi westchnień Joe, czyli bibliotekarce Sophitii). Jak się okazuje, bestia ma zdolność regeneracji sprawiającą, że druga walka z nią lodowemu bohaterowi idzie gorzej niż poprzednia. Na szczęście w odwodzie jest Nemo, który przywołuje swoją moc Spadkobiercy i wspólnie z Joe (acz nie bez pewnych wątpliwości natury etycznej) rozprawia się ostatecznie ze smoczydłem. Tym razem udało się uniknąć ofiar…

Tak się zastanawiam nad własnymi uprzedzeniami… Mam wrażenie, że to mogłoby być w miarę przyzwoite fantasy, gdyby nie „growe” tło, od którego nie da się niestety uciec. Walka z potworami i moce spadkobierców są w porządku, natomiast szkolne klimaty, mundurki z minispódniczkami i szkolny samorząd pasują do tego jak wół do karety. Nie należy się także za bardzo zastanawiać nad spójnością świata, który z jednej strony jest dość zorganizowany, żeby stworzyć gigantyczną i zapełnioną tłumem uczniów szkołę wojskową (bo tak to chyba należy nazwać), a z drugiej jest pozbawiony jakichkolwiek widocznych sił zbrojnych (nie było ich w żadnych z dwóch miast z poprzedniego odcinka, nie było ich też w akademii) i zostawia walkę z rzeszami potworów pojedynczym dzieciakom.

Należy jednak ponownie przyznać punkty za styl i animację – oczywiście, dużo tu pustego tła, ale walka została pokazana ładnie. Charaktery członków samorządu widać po jednej kwestii dialogowej, acz to akurat niespecjalnie przeszkadza – bardziej to, że dialogi nadal są sztywne i dość sztuczne. Ja raczej nie będę kontynuować oglądania poza trzeci odcinek, ale na tle podobnych produkcji z ostatnich sezonów ta jest w miarę znośna.

Leave a comment for: "Seven Knights Revolution – odcinek 2"