Shakunetsu Kabaddi – odcinek 3

Pirwszoroczniacy w ramach ćwiczeń ścierają się z drugoroczniakami, podczas gdy wszystko obserwuje Iura, próbujący im zwrócić uwagę na popełniane błędy oraz zmobilizować do popracowania nad nimi. Robi to na tyle subtelnie, że z dwójki tylko główny bohater się orientuje, co utwierdza mnie w przekonaniu, że głupi on nie jest, tylko ma sporo rzeczy, których nie lubi, nie chce robić oraz silne przekonania, których nie ma ochoty zmieniać, nawet jeśli rozumie, jak go ograniczają. To ostatnie jest zaskakujące. Nie trzeba mu wyczerpująco tłumaczyć, co robi źle, wystarczy drobna sugestia, żeby się zorientował i – ze zgrzytaniem zębów, ale jednak – spróbował coś z tym zrobić. Pan wiele rzeczy w swoim podejściu musi poprawić, głównie związanych ze współpracą z innymi graczami, jest bowiem skrajnie egoistycznym graczem, zamiast kooperacji preferującym rozkazywanie. Na szczęście Azemichi nie jest takim popychadłem, jakim czasami się wydaje, i Yoigoshi – jeśli chce coś osiągnąć i nauczyć się czegoś nowego – zdecydowanie musi zmienić swoje podejście – i o tym właśnie jest trzeci odcinek.

Yoigoshi wraz z Azemichim ćwiczą, aby w końcu pokonać parę drugoklasistów, uczą się działać razem i idzie im to zastraszająco szybko. Ścierają się albo trenują i tak przez cały odcinek, który w takiej formie – bez żadnych urozmaiceń – staje się zwyczajnie nużący. Oglądamy wciąż i wciąż to samo, z taką samą dynamiką, skupiając się na Yoigoshim, i nawet małe zaskoczenia jego zachowaniem nie ratują tego odcinka. Poprzedni był bardziej zróżnicowany, miał lepiej rozłożone akcenty, sceny sportowe poprzetykane innymi, do tego dołożone sporo humoru, a co za tym idzie, jego oglądanie aż tak nie męczyło. Nie ratuje tego również zależące od jakichś tajemniczych czynników lepsze lub gorsze prowadzenie postaci – czasami widać, że gdzieś tam głęboko tkwi jakiś potencjał, który momentami jakby się przebijał, ale bardzo szybko wszystko wraca do nudnej normy. Można od biedy powiedzieć, że bohaterowie są sympatyczni, ale poza tym nie interesują mnie ich losy, rozwój czy relacje, a bez tego trudno zaangażować się w to, co dzieje się na ekranie.

Niestety wygląda na to, że to będzie nierówna, mocno przeciętna sportówka z jedynie lepszymi momentami (lub odcinkami), czasami bawiącym humorem, nieratującymi jednak widza przed ziewaniem przy oglądaniu całości. Tak przynajmniej obstawiam, ale może się w połowie serii okazać, że wychodzi ona na równą (aha, na pewno). Ja kontynuować tego nie zamierzam.

Leave a comment for: "Shakunetsu Kabaddi – odcinek 3"