SSSS.Dynazenon – odcinek 1

Reżyseria odcinka: Yoshiyuki Kaneko
Nadzór animacji: Kengo Saitou, Minami Sakura
Scenorys: Akira Amemiya

SSSS.Gridman był trzy lata temu dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Akira Amemiya do tamtej pory asystował jedynie Hiroyukiemu Imaishiemu przy większych produkcjach telewizyjnych, w końcu doczekał się jednak własnego, pełnoprawnego projektu i udowodnił jak mało kto, że zadatki na świetnego reżysera ma i że wszystkie pochlebne komentarze na jego temat od jego współpracowników jak najbardziej mają pokrycie z rzeczywistością. No i cóż, wygląda na to, że udowadniać będzie dalej.

Pierwszy odcinek skupia się głównie na przedstawieniu bohaterów. Mamy więc Yomogiego Asanakę, chłopaka, który dorabia w dorywczej pracy i któremu chyba nie do końca układa się relacja z samotną matką; Yume Minami skrywającą jakiś sekret, z trudną sytuacją w domu, która co i rusz wystawia kolejnych chłopców; Koyomiego Yamanakę, bezrobotnego bałaganiarza oraz jego kuzynkę, Chise Akusagawę, która woli spędzać czas w jego niezbyt schludnym pokoju niż chodzić do szkoły.

Do tego dochodzi szalony Gauma, nazywający siebie użytkownikiem kaijuu, któremu Yomogi ratuje życie oferując mu… kanapkę pozostałą z drugiego śniadania. Ten, chcąc się mu odwdzięczyć, podąża za nim w zasadzie wszędzie. Tymczasem w mieście wiele obiektów z niewyjaśnionych przyczyn zaczyna unosić się w powietrzu, aż z czasem pojawia się niszczący wszystko potwór. Zbiegiem okoliczności grupka naszych bohaterów, oczywiście za sprawą Gaumy, zostaje zmuszona do pilotowania Dynazenona, którego ma on w swoim posiadaniu; w tle rozbrzmiewają chórki, a wielki robot staje do pojedynku z równie wielkim kaijuu.

Duch Gridmana pozostaje żywy, a Dynazenon oferuje w zasadzie to, czego można było się spodziewać – jest pięknie (te kadry!), są ciekawi bohaterowie z życiowymi problemami, a przede wszystkim jest ta niesamowita atmosfera, która moim zdaniem stanowiła główną siłę Gridmana. Ponownie przez trzy czwarte odcinka nie ma muzyki, zaczyna grać dopiero w trakcie walki i kiedy już jest, to trzeba przyznać, że naprawdę robi robotę – Shirou Sagisu bez zaskoczenia dostarczył świetny kawałek. Podczas trwania pojedynku rozbrzmiewa także opening, który w pełnej krasie usłyszymy zapewne za tydzień, a już w tym debiutuje ending, jeszcze raz śpiewany przez Maayę Uchidę.

Podobieństw jest oczywiście więcej – seiyuu grają jakby bardziej naturalnie (no, może poza Daikim Hamano wcielającym się w Gaumę), co było też domeną Gridmana. Na co jednak chciałbym zwrócić szczególną uwagę, to CGI, które jest naprawdę rewelacyjne i mam wrażenie, że nawet lepsze niż w Gridmanie, a już tam robiło ogromne wrażenie.

Świetna to była premiera. Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem, a oczekiwałem naprawdę wiele. Najwidoczniej po Amemiyi i jego ekipie nerdów nie należy spodziewać się już niczego innego, jak po prostu dobrych rzeczy. Trigger ponownie ratuje anime.

Leave a comment for: "SSSS.Dynazenon – odcinek 1"