Tokyo Revengers – odcinek 1

Dwudziestosześcioletni Takemichi Hanagaki jest przegrywem, którego nie szanują ani starsi, ani młodsi. Swoje najlepsze chwile przeżył w drugiej gimnazjum, kiedy miał u boku ukochaną dziewczynę, Hinatę Tachibanę. Pewnego dnia dowiaduje się o jej i jej młodszego brata, Naoto, śmierci w wypadku spowodowanym działaniami gangu Tokyo Manji. Niewiele brakuje, aby podzielił ich los, zamiast jednak zginąć pod kołami pociągu, cudownym sposobem cofa się w czasie o dwanaście lat, do 2005 roku, gdy wraz z kolegami, Takuyą, Kazushim, Atsushim i Makoto, tworzył grupę chuliganów. Nie pamięta szczegółów ówczesnego życia, więc w pierwszej chwili nie reaguje, gdy koledzy postanawiają skopać tyłki drugoklasistom z gimnazjum z Shibuya, pewni, że w razie czego zostaną uratowani przez przywódcę szkoły, kuzyna Takemichiego, Masaru. Dopiero gdy na spotkanie z nimi przychodzą trzecioklasiści, a Masaru okazuje się nie ich szefem, a chłopcem na posyłki, Takemichi przypomina sobie, co się wtedy wydarzyło, i co też zdarza się po raz kolejny – chłopcy zostają sprani na kwaśne jabłko. Ich zuchwałość ma również gorsze konsekwencje, stają się bowiem sługusami Tokyo Manji.

Zdawszy sobie sprawę, że w czasie, w którym obecnie przebywa, Tachibana wciąż żyje, Hanagaki idzie ją odwiedzić. Widok ukochanej bardzo go wzrusza i jednocześnie powoduje nowy przypływ złości – wściekły jak nigdy przedtem, wyżywa się w parku na kolesiach zaczepiających jakiegoś chłopca. Jak się okazuje, jest to wspomniany wyżej Naoto. Takemichi opowiada mu, co się stanie z nim i jego siostrą za dwanaście lat, i prosi, by opiekował się Hinatą. Następnie… budzi się w szpitalnym łóżku – znów jest 2017 rok. Przed wypadkiem na peronie uratował go Naoto (oczywiście teraz już dorosły), którego on sam ocalił podczas swojego krótkiego pobytu w przeszłości. Niestety, mimo usilnych starań, mężczyźnie nie udało się zapobiec śmierci siostry. Wierzy jednak, że Hanagaki ze zdolnością podróżowania w czasie może ponownie zmienić przyszłość.

Pierwszy odcinek Tokyo Revengers niespecjalnie mnie zachwycił, ale z drugiej strony nie sprawił też, że zaczęłam żałować, iż wzięłam to anime do zajawkowania. Ot, wzbudził we mnie umiarkowane zainteresowanie – z chęcią zobaczę, co wydarzy się dalej. Wielotomowy pierwowzór obiecuje rozbudowaną, wielowątkową historię, pytanie tylko, czy Liden Films podejdzie poważnie do zadania, czy zdecyduje się na dużo cięć. Po zerknięciu do mangi stwierdzam, że chyba – przynajmniej na razie – nie ma czego się obawiać – nie dość, że w całości zaadaptowano pierwszy rozdział, to jeszcze zmieniono i ulepszono część scen. Nie były to ważne poprawki – fabularnie opowieść poszła jak trzeba – widać jednak, że twórcy nie boją się kombinować z materiałem wyjściowym, jeśli uznają to za słuszne, co zawsze się ceni (nie lubię bezmyślnego przenoszenia mangi na ekran). Pozostaje mieć nadzieję, że i kolejne odcinki pod tym względem nie rozczarują i że uda się zekranizować konkretną część historii bez straszenia urwanym zakończeniem.

Od strony technicznej anime tak sobie mnie przekonuje. Pomijając różne krzywizny i nie zawsze dobrą animację, styl kreski średnio mi się podoba. Rozumiem, że chuligani nie będą prezentować się ładnie, no ale… Szczególnie rażą mnie projekty postaci Takemichiego – niby jest między nimi kilkanaście lat różnicy, a jakoś tego nie widać – dorosły protagonista wygląda równie nastoletnio co gimnazjalista (w mandze autor lepiej go narysował). To jednak jedynie moje czepialstwo, które pewnie mi minie przy dalszym seansie, innymi słowy, po prostu się przyzwyczaję.

Leave a comment for: "Tokyo Revengers – odcinek 1"